Quantcast
Channel: Skandynawski blog Vigdis
Viewing all 55 articles
Browse latest View live

Tym razem Norwegia

$
0
0
     Jak ten czas leci – nie wiadomo kiedy minął rok od mojego ostatniego postu. Aż mi głupio, ale przyznaję – po prostu nie mogę znaleźć czasu, żeby porządniej przysiąść nad jakimiś tekstami. Chociaż na etacie, to nie mam typowej pracy od poniedziałku do piątku (a i godziny pracy może lepiej przemilczę) – lubię pracować w soboty i niedziele żeby mieć za to wolne w tygodniu i często z tego korzystam. Tyle, że wolne dni spędzam najczęściej gdzieś w rozjazdach albo przyjmując gości; na siedzenie przed komputerem – przed który zresztą siedzę też w pracy – brak już czasu i chęci, wolę polenić się z książką. Ale trzeba się zmobilizować: będzie post. Nic ambitnego, po prostu mała ciekawostka archeologiczno – krajoznawcza. 
Ci w Was, którzy bliżej mnie znają wiedzą, że ostatni rok upłynął mi na bliskich kontaktach z Norwegią, a wszystko to za sprawą przypadkowego poznanego Norwega. I tak ja, wielka miłośniczka Szwecji, zaczynam żałować, że na studiach nie wybrałam jednak norweskiego. Znając jeden język skandynawski ma się chyba dużo większe trudności z przejściem na używanie drugiego niż ucząc się norweskiego od początku. Jedyna pociecha w tym, że używany w stolicy norweski, którego mogłabym się nauczyć na uczelni, dla mieszkańców odwiedzanego przeze mnie ostatnio dość często okręgu Rogaland jest niemal równie zrozumiały co szwedzki ;) 
Nie znałam wcześniej zachodniego wybrzeża Skandynawii, ale łatwo ulec jego urokowi. Dlatego nie zdziwiła mnie ogromna liczba znalezisk praktycznie na każdym kroku. Dodatkowym plusem są spacery z przewodnikiem, który zna i potrafi opowiadać o ciekawych miejscach w swoich rodzinnych stronach, a także o tym, co kto wykopał przy okazji rozbudowy domu albo przekopywania ogródka. Kilka kroków od jego domu leżą pozostałości świadczące o tym, że ludzie osiedlali się w tym miejscu jakieś 5000 do 7000 lat temu. 


Spacerując dalej natkniemy się na liczne kurhany, z których jeden chciałabym Wam przybliżyć.

 (Owce, wszędzie owce. Nie ma się potem co dziwić, że nawet w Boże Narodzenie je jedzą)
 Umiejscowienie kurhanu (numer 5 na mapie). Źródło: http://www.fornminner.no/

Miał on pierwotnie wymiary 17 na 3 metry i krył w sobie jedno z bogatszych wczesnośredniowiecznych znalezisk w tym rejonie. Do dziś zachowała się połowa kurhanu, który w latach 30. uległ częściowemu zniszczeniu, w wyniku którego odsłonięty został ukryty w środku grób. Znajdujące się pod drewnianą trumną ślady ognia, spalonego drewna oraz kości, a także około 130 gwoździ używanych do budowy statków wskazują na to, że pochowany w nim mężczyzna został wraz z całym wyposażeniem złożony w łodzi, którą następnie podpalono. Po spaleniu ciała wiele przedmiotów zostało zebranych i złożonych do skrzyni, którą umiejscowiono na resztkach spalonej łodzi przykrytej warstwą kamieni. Na koniec usypano kurhan z piasku i żwiru. Datowany na pierwszą połowę X wieku grób okazał się niezwykle bogaty – zmarły mężczyzna został pochowany z około pięćdziesięcioma przedmiotami. Znajdziemy tu między innymi dwusieczny miecz, topór, włócznię, osiem strzał, czerty tarcze, sierp, młot, strug, nóż, nożyczki, grzebień, krzesiwo, ostrzałkę, garnek ze steatytu, sześć kościanych pionków do gry, dwie uzdy i dwa strzemiona. 

Wyposażenie grobu wskazuje na to, że zmarły był wojownikiem, ale niektóre przedmioty mogą też sugerować, że pochowany tu człowiek mógł być kowalem jaki i zajmować się stolarstwem. Szczególnie ważne wydają się pionki do gry i strzemiona – te pierwsze świadczą o statucie mężczyzny; pionki do gry znajdujemy tylko w bogatych grobach ludzi o wysokim statusie nie tylko materialnym, ale i społecznym. Co do sprzętu jeździeckiego to o ile uzdy nie są niczym specjalnym w grobach wikińskich to te dwa strzemiona są jedynymi znalezionymi do tej pory w Rogaland; takie znaleziska są bardzo rzadkie w Norwegii. Obecność tych nietypowych dla pochówków na tym obszarze elementów doprowadziło badaczy do wniosku, że pochowana tu osoba prawdopodobnie pełniła jakąś funkcję administracyjną – być może był to królewski przedstawiciel na tym terenie. 
 

Źródła: http://www.fornminner.no/
Zdjęcia własne

Wprawdzie krótko, ale mam nadzieję, że obiecująco:

$
0
0


"Óðinn setti lög í landi sínu, þau er gengit höfðu fyrr með Ásum. Svá setti hann, at alla dauða menn skyldi brenna ok bera á bál með þeim eign þeirra; sagði hann svá, at með þvílíkum auðœfum skyldi hverr koma til Valhallar, sem hann hafði á bál; þess skyldi hann ok njóta, er hann sjálfr hafði í jörð grafit: en öskuna skyldi bera út á sjá eða grafa niðr í jörð. En eptir göfga menn skyldi haug gera til minningar; en eptir alla þá menn, er nökkut mannsmót var at, skyldi reisa bautasteina; ok hélzt sjá siðr lengi síðan. Þá skyldi blóta í móti vetri til árs, en at miðjum vetri blóta til gróðrar (...)"Ten fragment Ynglinga saga Snorrego Sturlassona w wolnym tłumaczeniu mówi mam, że Odyn ustanowił w swoim kraju takie same prawa, jak wcześniej u Asów: między innymi ogłosił, że wszyscy zmarli powinni być paleni wraz ze swoim dobytkiem na stosach. Powiedział, że każdy mężczyzna ma przybyć do Walhalli z takim bogactwem, jaki miał ze sobą na stosie; to co sam zakopał w ziemi miał on również posiadać. Popiół należało rozsypać na wodzie albo zakopać w ziemi. Możnym lud powinien usypać ku pamięci kurhan, a mężnym postawić na pamiątkę kamień; ten zwyczaj utrzymywał się jeszcze przez długie lata. Z nadejściem zimy należało składać ofiary za pomyślność, w połowie zimy za udane plony.
     I właśnie ten temat pojawi się niedługo na blogu – odpowiednio do pory roku będzie to kilka informacji na temat jul w oparciu o teksty źródłowe. Tradycyjnie już narzekam na brak czasu, ale staram się zmobilizować, żeby post pojawił się przed Bożym Narodzeniem. Małą pomocą w mobilizacji ma być Facebook, gdzie planuję też w przyszłości umieszczać chociażby niewielkie ciekawostki, za krótkie na blogowy post. I kto wie, może uda się wrócić do większej częstotliwości pisania i na blogu będzie pojawiał się więcej niż jeden post rocznie. A dopóki tegoroczny świąteczny post nie będzie gotowy odsyłam wszystkich spragnionych „bożonarodzeniowego” nastroju do starszego tekstu o Julbocken i zapraszam do polubienia mojej Facebookowej strony.

Jól – rytualne picie piwa, czochranie świńskiej sierści i inne „około bożonarodzeniowe” tradycje skandynawskich pogan w oczach nieco późniejszych twórców sag

$
0
0
     Może Was to zdziwi, ale w sagach znajdziemy dość sporo fragmentów, w których pojawia się jól, ale nie liczcie na wiele barwnych opisów – najczęściej święto to służy po prostu jako wyznacznik czasu: dowiadujemy się jedynie, w jakim miejscu bohater sagi był w tym świątecznym okresie. Czasami do tekstu wkradnie się jakaś dodatkowa informacja, na przykład o tym, z kim zasiadł do świątecznej uczty. Ale trafiają się również ciekawsze opisy „około bożonarodzeniowych” obyczajów dawnych Skandynawów i to właśnie nim chciałabym poświęcić ten wpis. Z sagami mamy, niestety, pewien problem – spisano już po pojawieniu się w Skandynawii chrześcijaństwa, a do tego opisują czasy nie współczesne kronikarzom, więc też nie do końca wiadomo, czy przekazy zawierają prawdziwe opisy przedchrześcijańskich obchodów jól, czy to tylko fantazje późniejszych kronikarzy na temat krwiożerczych pogan taplających się w krwi ofiarowanych bogom zwierząt. Zatem przeczytajcie i oceńcie sami.
Na pewno każdemu obiło się o uszy, że na „Boże Narodzenie” wikingowie pili piwo – pierwsza wzmianka o „piciu jól” pojawia się już w powstałym koło roku 900 poemacie poświęconym Haraldowi Pięknowłosemu autorstwa norweskiego skalda Þorbjörna Hornklofi. Zresztą oprócz „picia jól” znajdziemy tu też wzmiankę o „zabawie Freja” będącej kennigiem walki. Dlaczego odniesienie do Freja jest ważne przekonacie się trochę później. Przejdźmy do sag. Jak już pisałam, trudność polega tu na tym, że przedstawione tu wydarzenia spisane zostały o wiele później – na początek fragment historii o królu Halfdanie Czarnym, ojcu Haralda Pięknowłosego (ja akurat wybrałam Þáttr Hálfdánar svarta z Fornmanna Sögur; ale ten tekst znajdziemy też w innych źródłach: Ágrip af Nóregskonungasögum i Flateyjarbók). Historia rozgrywa się w IX wieku, saga pochodzi natomiast prawdopodobnie z początku wieku XIII, przytoczę jedynie fragment pojawiający się przy okazji opisu historii, która wydarzyła się w czasie jul

Teraz powiem, z jakiego powodu poganie święcą swój jól, ponieważ bardzo się to różni od tego, dlaczego robią to chrześcijanie – oni świętują jól na pamiątkę narodzin naszego Pana Jezusa Chrystusa, ale poganie zbierają się żeby uczcić i przebłagać złego Odyna, a ten Odyn ma wiele imion: nazywany jest Vider (Viðrir), i Har (Hárr), i Trzeci (Þriði), i Jolner (Jólnir). Vidar ponieważ sądzą, że decyduje o pogodzie; Har bo uważają, że każdy będzie u niego wysoko, Jolner wyprowadzali od jól, a Trzeci ponieważ wyobrażają sobie, że Najwyższy jest jeden i słyszeli o Trójcy, ale opacznie to pojęli.

I tak mamy już drugiego, po Freju, boga oraz informację o tym, że jól był pewnego rodzaju świętem ofiarnym ku czci Odyna. Zanim więc przejdę do kolejnych informacji na temat świętowania przytoczę inny fragment z następnej XIII-wiecznej sagi, tym razem o synu Haralda Pięknowłosego – władającym w X wieku Håkonie Dobrym (wszystkie fragmenty Saga Hákonar góða pochodzą z Heimskringlii), dotyczącym właśnie składania ofiar:

Było starym obyczajem, że kiedy miano składać ofiary wszyscy chłopi zbierali się w miejscu gdzie położona była świątynia i tam też przynosili wszystko, co mieli mieć ze sobą podczas uroczystości. W czasie obchodów należy mieć piwo, zarzynano również różnego rodzaju bydło i konie. Krew, którą w ten sposób uzyskiwano, nazywano hlaut, a jako hlautbollarokreślano naczynie, w którym przechowywano krew. Były też hlautteinar– przypominające miotełki, służące do barwienia ołtarza oraz zewnętrznych i wewnętrznych ścian świątyni na czerwono, a także do kropienia ludzi krwią. Mięso należało przyrządzić i ugościć nim obecnych. Ognie powinny płonąć na środku podłogi w świątyni, a nad nimi należało powiesić kotły – dookoła nad ogniem powinno się podawać kielichy ale ten, który organizował ucztę ofiarną i był wodzem powinien poświęcić swój puchar i ofiarne jedzenie; najpierw kielich Odyna – ten pito za zwycięstwo i władzę króla, potem Njorda i Freja za pokój i dobre zbiory. Wielu miało też zwyczaj wychylać potem puchar Bragiego (Braga full); pito również puchary za swoich zmarłych krewnych zwane pucharami pamięci.

Zwróćcie proszę uwagę, że znów pojawiają się obaj bogowie – Odyn i Frej, pierwszy jako symbol władzy i wojny, ten drugi reprezentujący urodzaj i płodność. Analogii do Njorda nie znalazłam w tekstach dotyczących jól, ale do Braga full (pojawiającym się też w wariancie bragarfull) jeszcze powrócimy. Ważna jest też informacja, że nieodłącznym elementem uczty ofiarnej było picie piwa oraz jedzenie mięsa zwierząt złożonym bogom w ofierze.
Po tym wstępie czas na dwa kolejne fragmenty sagi o Håkonie Dobrym:

Król Håkon był dobrym chrześcijaninem kiedy przybył do Norwegi. Ponieważ kraj ten był zupełnie pogański i panowało bałwochwalstwo, ale było tam wielu potężnych mężów a on uważał, że potrzebuje wiele pomocy i dobrej woli narodu więc postanowił ukryć swoją wiarę (…) ustanowił, że świętowanie jól powinno się zacząć w tym samym czasie co u chrześcijan, a wtedy każdy powinien nawarzyć napój z pewnej ilości słodu albo też zapłacić grzywnę  i świętować dopóki starczy piwa. Przed tym obchody jól rozpoczynano w tak zwaną hökunótt czyli w noc środka zimy (miðsvetrar nótt) i świętowany przez trzy dni.

I drugi fragment, opisujący pogańską reakcję na wprowadzoną przez władcę próbę obchodzenia jul na sposób chrześcijański: 

Kiedy zbliżał się jól spotkało się ośmiu wodzów, którzy najbardziej popierali składanie ofiar w całym Trøndelagu (…) Tych ośmiu mężczyzn zobowiązało się do tego, że czworo z nich ma wytępić chrześcijaństwo a czworo ma zmusić króla do złożenia ofiary. Pierwsza czwórka popłynęła czterema statkami na północ do Mæren, zabiła tam trzech księży, spaliła trzy kościoły a potem wróciła. Kiedy król Håkon z jarlem Sigurdem dotarli do Mæren ze swoimi ludźmi, chłopi przybyli tam z dużej liczbie. Pierwszego dnia przy stole chłopi naciskali na władcę i posili, żeby złożył ofiarę – grozili, że użyją przemocy jeżeli tego nie zrobi. Jarl Sigurd próbował pośredniczyć między nimi a królem i doszło do tego, że Håkon zjadł kilka kawałków końskiej wątroby i opróżnił wszystkie kielichy pamięci, które chłopi mu napełnili bez robienia nad nimi znaku krzyża. 

 Peter Nicolai Arbo, 
Håkon den Gode og bøndene ved blotet på Mære 
(Håkon Dobry i chłopi na blocie w Mæren)
źródło: Wikipedia

Jak widać tradycje obchodzenia jól jako święta ofiarnego były w Norwegii bardzo silne. Nawet autorytet władcy nie wpłynął na chłopów domagających się przestrzegania przez króla starych obyczajów – opróżniania kielichów w pewnej intencji oraz spożywania mięsa ofiarowanych bogom zwierząt.Wracając do pierwszego fragmentu to opierając się na sagach i opiniach badaczy pozwolę sobie stwierdzić, że jól obchodzono kiedyś prawdopodobnie w pierwszej połowie stycznia, później, pod wpływem chrześcijaństwa, obchody przesunęły się na grudzień. Świętowanie jló często utożsamiano z obchodami midvinterblót a nawet álfablót. O ile to pierwsze wydaje mi się dość prawdopodobne, to podejście utożsamiające álfablót z przedchrześcijańskim jólem (np. u Folke Ströma) do mnie nie przemawia. Spójrzmy może na najbardziej nam znany opis tego blótu: około roku 1020 islandzki skald Sigvatr Þórðarson na polecenie norweskiego władcy Olafa Haraldssona odbył późną jesienią albo wczesną zimą podróż z Norwegii do Szwecji. W poemacie Austrfararvisur skald opowiada o tym, jak przemierzając tereny położone między Norwegią a Värmlandią wraz z towarzyszami dotarł do osady o nazwie Hov (Hof). Szukali tam schronienia na noc, ale kilka razy szorstko ich odprawiono. Od jednej z kobiet Sigvat usłyszał, co jest powodem tej niegościnności – okazało się, że akurat odbywa sięálfablót. Gdyby wpuszczono obcych przez próg, można by się spodziewać gniewu Odyna. Daje nam to dość wyraźny obraz pokazujący, że álfablót obchodzono w ściśle przestrzeganym odosobnieniu. Za to wyłaniające się z sag opisy jólwskazują raczej na świętowanie w dużym gronie i to niekoniecznie rodzinnym.
Wracając do Freja – kolejnym ważnym źródłem opisującym charakter jól jest Saga Heiðreks konungs ins vitra, czyli saga o królu Heidreku (Heiðrek) który to władca czcił właśnie boga Freja: 

Obiecał ofiarować jemu [Frejowi] największego wieprza jakiego otrzyma. Ten wieprz miał być tak święty, że nad jego szczeciną powinno się składać wszystkie ważne przysięgi i ten wieprz miał być ofiarowany bogowi jako ofiara przebłagalna – sónarblóti. W wieczór jól przyprowadzano sónargöltinn– czyli przebłagalnego wieprza – do hali przed oblicze króla, a następnie mężczyźni kładli ręce na jego sierści i składali uroczyste przysięgi (strengja heit).

Takie przyrzeczenia wydają się ważnym elementem obchodów jól i wydaje mi się, że możemy jest spokojnie przyrównać do współczesnych obietnic składanych z okazji Nowego Roku. A czego dotyczyły takie staro skandynawskie przysięgi? W Ketils saga hængs podczas jól Ketil czyni uroczyste przyrzeczne, że nie zmusi swojej córki Hrafnhild do wyjścia za mąż. Z kolei w pieśni o Helge Hjorvardssonie (Helgakviða Hjörvarðssonar) dowiadujemy się o Hedinie (Heðinn) który zobowiązał się do zdobycia Svavy, ukochanej swojego brata Helge. Ponieważ w tej pieśni pojawia się wiele znanych nam już elementów, pozwolę sobie przytoczyć większy fragment:
 
Hedin był w domu u swojego ojca, króla Hjorvarda (Hjörvarðr), w Norwegii. Hedin wracał samotnie z lasu wieczór jól i spotkał czarownicę: jechała na wilku i miała węże zamiast uzdy. Czarownica zaproponowała Hedinowi swoje towarzystwo, na co on się nie zgodził. W odpowiedzi czarownica rzekła, że pożałuje tego przy bragarfull. Wieczorem składano uroczyste przysięgi. Wprowadzono ofiarnego wieprza (sónargöltr), mężczyźni położyli na nim ręce i złożyli swoje obietnice przy pucharze. 

Znajdziemy też informacje o ówczesnych prezentach „bożonarodzeniowych” – były to najczęściej bogate dary wręczane przy stole w czasie jól: w sadze o świętym Olafie (Heimskringla/Ólafs saga helga) takim podarkiem (aczkolwiek w królewskim otoczeniu) był inkrustowany złotem miecz.
W sagach powtarzają się zatem dwie ważne rzeczy – pierwsza to pitna ofiara w intencji pomyślności, przy okazji której składano uroczyste przyrzeczenia. Niewykluczone, że pito nie tylko zdrowie bogów i władcy, ale też wspominano zmarłych. Takie picie piwa dopóki go starczyło było bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym elementem obchodów. Do tego dochodziło też zarzynanie zwierzęcia – mięso należało do ludzi, krew do bogów. Możemy podejrzewać, że zarzynanie na jól wieprza związane było z ofiarą dla Freja, do którego należał przecież złoty odyniec Gullinbursti. Zresztą zwierze to przed śmiercią „pośredniczyło” w składaniu obietnic – może wyobrażano sobie, że przez kontakt z wieprzem przysięgi trafiały bezpośrednio do Freja a tym samym stawały się ważniejsze do wypełnienia. Tak więc następnym razem składając noworoczne przyrzeczenia może spróbujcie mieć pod ręką jakąś świnkę, chociażby pluszową, żeby ze wstawiennictwem Freja dotrzymać słowa. Albo po prostu wypijcie przy okazji, wzorem naszych staro skandynawskich kolegów, kieliszek za pokój i dobre zbiory. Skål!




Źródła:

Ólafs saga helga  Ólafssaga helga 
Haralds saga hinshárfagra
Saga Heiðreks konungs ins vitra
Vikingatidens ABC, Orrling, Carin (red.), Statens Historiska Museum 1995, s.133-134
Svensk etymologisk ordbok, Elof Hellquist, Lund 1922,C. W. K. Gleerups förlag, s.282
Ström, Folke, Nordisk hedendom. Tro och sed i förkristen tid, Akademiförlaget 1999, s.89-91
Näström, Britt-Marie, Blot – Tro och offer i det förkristna Norden,  Nordstedts 2002, wersja elektorniczna



Mściciel na runicznych sankach, ofiara dla Odyna czy może jednak katastrofa morska? Kamienna płyta z Eggja i jej interpretacje.

$
0
0


     Kamień z Eggja ujrzał światło dzienne przypadkiem, a miało to miejsce w lipcu 1917 roku. Wtedy to pracujący na swoim polu w Eggja w norweskiej gminie Sogndal w okręgu Sogn og Fjordane Nils Eggum i jego syn Johannes najechali pługiem na coś twardego. Ojciec chciał zignorować kamień, ale syn namówił go, żeby dokładniej przyjrzeć się nietypowemu znalezisku. Po usunięciu ziemi znaleźli ułożoną pionowo płytę, która zaintrygowała ich na tyle, że obrócili ją przy pomocy łomu. Okazało się, że od wewnętrznej strony jest pokryta runami i przykrywa niewielki grób komorowy, w którym znaleziono duży nóż, krzesiwo i małe kawałki żelaza. Co ciekawe – w grobie nie było ciała. Możliwe, że nigdy go tam nie złożono, a grobowiec powstał jako symboliczna mogiła dla upamiętnienia zmarłego, którego ciała nie odnaleziono, najbliżsi nie chcieli jednak zrezygnować z tradycyjnego pochówku. Sama kamienna płyta ma wymiary około 160 na około 70 cm i grubość 10 cm. Inskrypcja składa się z trzech rzędów runicznych – najwyżej najdłuższy (120 cm), składający się z ponad 100 run, rząd na dole ma około metr długości i liczy 70 znaków, częściowo wkomponowanych w rysunek konia; pomiędzy nimi wciśnięto jeszcze ostatni rządek liczący 10 run. Znajdujący się obecnie w zbiorach muzeum w Bergen kamień wygląda tak:




Na pewno jesteście ciekawi, co wyróżnia płytę z Eggja na tle innych zabytków runicznych? Mamy tu do czynienia nie tylko z najdłuższą znaną nam inskrypcją zapisaną starszym futharkiem, ale tez z jednym z najbardziej tajemniczych i niejednoznacznych tekstów runicznych. Tak, dobrze czytacie – starszy futhark. A dokładniej starszy futhtark na krótko przed przejściem w młodszy futhark. Datowanie kamienia z Eggja też nie jest do końca takie proste – typ grobu znajdujący się pod kamienną płytą charakteryzuje na tym terenie pochówki z VII wieku, podobnie trzeba datować rysunek, którego styl pasuje do tego okresu. Ale język użyty w inskrypcji jest praktycznie na tym samym poziomie rozwoju co starszy staronordycki znany nam z sag; a o takim etapie rozwoju mówimy dopiero gdzieś tak w IX-X wieku! Jednak nie możemy się opierać tylko na języku, dlatego najczęściej przyjmuje się, że kamienna płyta z Eggja powstała około roku 700, chociaż tak naprawdę spotkamy się z dość szerokim datowaniem między rokiem 600 a 800. Pewnie, zawsze można powiedzieć, że inskrypcja powstała później niż rysunek i grób, tylko że mamy tu starszy futhark, więc o IX wieku możemy na pewno zapomnieć.  Tak naprawdę widzimy tu nie tylko starszy futhtark na krótko przed przejściem w młodszy futhark, ale możemy też obserwować przejście z języka pranordyckiego z staronordycki. Fajna sprawa jeżeli to kogoś interesuje, ale ponieważ zdaję sobie sprawę, że niewielu tu pewnie mamy entuzjastów językoznawstwa historycznego języków skandynawskich, to wpis poświęcę raczej analizie znaczenia tekstu, a nie występujących tu form gramatycznych. Jednak zanim przejdę dalej muszę zaznaczyć pewną rzecz – sama inskrypcja jest staronordycka, ale mamy też kilka pranordyckich wtrąceń, dlatego nie możemy mieć pewności, czy dane słowo, znane nam ze staronordyckiego albo i współczesnego języka skandynawskiego, nie miało wtedy innego znaczenia. Do tego dochodzi też fakt, że niektóre runy nie przetrwały próby czasu i są, niestety, nieczytelne.

I jeszcze jedna, taka bardziej techniczna rzecz, z którą do tej pory nie miałam problemu, bo wszystkie przytaczane wcześniej inskrypcje były w młodszym futharku – chodzi runę a. W starszym fuhtarku mamy aż dwie runy a: runę ᚨ oraz runę ᚼ. Ta druga to „zwykłe” a (a raczej zwykłe skandynawskiea– bardziej zaokrąglone i dłuższe od naszego) za to ᚨ oznacza takie nosowe a, które następowało, jeżeli tej samogłosce towarzyszyła spółgłoska nalbo m. Takie nosowe a zostawało nawet, jeżeli spółgłoska już nie występowała w wyrazie.  Dla rozróżnienia runę ᚼ transkrybuję się jako a, za to runę ᚨ jako ą przy czym ten ogonek powinien być bardziej przesunięty w lewo – ponieważ nie znalazłam takiego symbolu, posłużę się w dalszym zapisie po prostu literą ą na określenie nosowego a. Tyle słowem wstępu przed analizą, żeby wytłumaczyć, dlaczego odczytanie inskrypcji sprawiło pewne problemy. Zanim do niej przejdziemy chciałam jeszcze pokazać same runy, do oznaczeń A, B i C będziemy później wracać:


źródło: Spurkland, T. (2005). I begynnelsen var futhark: Norske runer og runeinnskrifter. Oslo: Landslaget for norskundervisning (LNU)/Cappelen Akademisk Forlag, str. 68.

Zacznijmy więc chronologicznie: według Olsena odczytywanie kamienia powinno się rozpoczynać od inskrypcji na dole, jego interpretacja tego rzędu wygląda tak:


ni s solu sot uk ni sakse stain skorin
    ni (sati) mąR nakdąn ni snareR      
              ni wiltiR mąnR lagi



Na podstawie jego analizy pojedynczych słów pozwolę sobie przełożyć to na polski w ten sposób:

Nie oświetla go słońce i nie jest nożem kamień cięty

Nie powinno się go odsłaniać, nie powinni kłaść go mężczyźni z zaczarowanym, ostrym wzrokiem

ani mężczyźni, którzy ulegli czarom czy iluzji



Według starych ludowych przesądów nie powinno się używać żelaza w pewnych sytuacjach, a niektóre czynności wykonywać w ciemności –  do tego Olsen nawiązał w swojej interpretacji;  uważał on, że mamy tu do czynienia z opisem rytuału pogrzebowego i tego właśnie trzymał się przy przekładzie dalszej części inskrypcji.  U badacza pojawiło się również odwołanie do pewnej ludowej opowieści z Setesdalen mówiącej o transporcie na saniach – przy przestrzeganiu określonych rytuałów – pewnej kamiennej płyty (Stingandshella), która miała leżeć przed progiem domu [po norwesku nazywa się to dørhelle]. Takie kamienne płyty przed wejściem do domu, jako element „przejściowy” między tym, co wewnątrz, a tym co na zewnątrz, miały magiczne znaczenie i często znajdowano na nich niewielkie, okrągłe wgłębienia, które prawdopodobnie można powiązać ze składaniem ofiar [jeżeli ktoś nie jest pewien, o jakie wgłębienia chodzi, to wystarczy wpisać  cupmarks w wyszukiwarkę Google]; a w późniejszym okresie i runy.  Ale wracając do Olsena – otóż w nawiązaniu do wymienionej wyżej opowieści założył on, że ostatnie linijki inskrypcji z Eggja opisują właśnie sposób, w jaki kamienną płytę przytransportowano do grobu i jak wyryto runy. Stigandshellę przywieziono nocą – kamień z Eggja też nie mógł widzieć słońca –a i sam transport odbywał się na specjalnych saniach, zbudowanych bez użycia żelaza, z którym to metalem płyta z Eggja też nie powinna mieć kontaktu. Sanki się jeszcze w tłumaczeniu pojawią, ale o tym za chwilę, przechodzimy bowiem do początku inskrypcji (A), który jest kolejną (po C), częścią tekstu.

ym razem pominę transkrypcję i przejdę od razu do tłumaczenia, które uzupełnię długim komentarzem:
 

Ten [kamień] zasypał mężczyznę morzem zwłok i drapał deskę na zmęczonych świdrem saniach.


Początek jest łatwy – morze zwłok to po prostu krew. Dalej jest już trochę trudniej; już tłumaczę dlaczego: u Olsena pojawia się słowo kaiba czyli keipa– biernik liczby mnogiej słowa keipr, oznaczającego najczęściej to coś na burcie łodzi, czego używa się do utrzymania wiosła czyli dulkę. Ale zdaniem badacze w inskrypcji jest mowa o drugim znaczeniu słowa keipr: poprzecznej desce na drewnianych saniach; stąd też ta deska, o którą w czasie jazdy drapał transportowany kamień.  Sanie są „zmęczone” (bormoÞa) ponieważ płozy przewiercono gwoźdźmi.  Za bormoÞa mamy słowo huni,czyli celownik liczby pojedynczej wyrazu húnn. Zdaniem Olsona mamy tu do czynienia z synekdochą polegającą na zastąpieniu nazwy przedmiotu przez nazwę jego części. Ale wskazuje też, że staronordyckie húnn może też oznaczać młodego niedźwiedzia– więc jeśli słowo pojawia się razem z naszymi sankami, to mamy tu personifikację i porównanie siły niedźwiedzia to siły sań.  A skoro najmocniejszą częścią sanek jest właśnie keipr, to możemy go przyrównać do źródła siły witalnej niedźwiedzia i tym samym znajdziemy w inskrypcji również odniesienie do kultu płodności. Olsen był też zdania, że deska w sankach miała na sobie wyryte runy, o tym świadczy kolejna część tekstu:


huwaR ob kąm haris a hi a ląt gotna


co można przetłumaczyć jako: kto z gromady przybył tu [na kamieniu] do kraju ludzi (land gotna to właściwie kraj gotów, ale może to równie dobrze oznaczać po prostu ludzi). Jeżeli chodzi o „gromadę”, to według Olsena jest to rząd run, wyrytych na keipr.

I tak został nam ostatni fragment:


Ryba, ale w swoim zamyśle przez strumień zwłok przepływająca,

ptak, który będzie krzyczał jeżeli będzie mógł wgryźć się w ciało



Olson interpretuje to w ten sposób, że pływająca ryba oznacza węża (orm), a krzyczący ptak orła (ørn).  Jeżeli  złożymy te dwa słowa, to powstanie Ormari – celownik liczby pojedynczej od Ormarr. Ale co Ormarowi?  Odpowiedz na to pytanie badacz widzi w ostatnim fragmencie inskrypcji (B), który odczytuje jako alin misiurkialinn misyrki. Pierwsze słowo to imiesłów od  ala: rodzić; misyrki może oznaczać kogoś kto robi szkodę, coś złego, może przestępcę, ale badacz idzie trochę dalej w interpretacji widząc tu mściciela. I w ten sposób dochodzimy do tego, że na kamieniu z Eggja znajdziemy imię mężczyzny, który został zamordowany, a temu właśnie Ormarowi urodził się mściciel. 

Podsumowując przytoczę jeszcze całość tłumaczenia: 


Nie oświetla go słońce i nie jest nożem kamień cięty. Nie powinno się go odsłaniać, nie powinni go kłaść mężczyźni z zaczarowanym, ostrym wzrokiem, ani mężczyźni, którzy ulegli czarom czy iluzji. Ten [kamień] zasypał mężczyznę morzem zwłok i drapał deskę na zmęczonych świdrem saniach. Kto z gromady przybył tu [na kamieniu] do kraju ludzi? Ryba, ale w swoim zamyśle przez strumień zwłok przepływająca, ptak, który będzie krzyczał jeżeli będzie mógł wgryźć się w ciało [Ormari]; Ormarowi narodził się mściciel. 


Czyli na bogato: mamy rytuały pogrzebowe, krew, kult płodności, sanki z inskrypcją runiczną, morderstwo oraz narodziny mściciela. I chyba nietrudno zrozumieć, dlaczego interpretacja Olsena spotkała się raczej z krytyką. Jednym z krytyków była duńska badaczka Lis Jacobsen. Spójrzmy więc na jej tłumaczenie – Jacobsen odczytanie inskrypcji również zaczynała od ostatniej linijki (C):


Ni s solu so tuk ni sakse stain skroin

Ni saidmąR nakdą ni snarÞiR ni wiltiR mąnR lagi Þą



Nie spotkał się kamień ze słońcem i nie jest żelaznym nożem nacięty

Nie powinni odsłaniać go czarownicy, ani zwodzeni czy rozpustni mężczyźni


Następnie mamy (A):


hin warb naseu mąR mede þaim kaiba i bormoþa huni


Jak może pamiętacie Olsen doszukiwał się w tej linijce sanek – u Jacobsen będzie to łódź. Pisałam wcześniej o wyrazie kaiba: według duńskiej badaczki pojawia się on w swoim bardziej popularnym znaczeniu, jako dulka, część łodzi.  Staronordyckie húnn (w teksie w celowniku: húni) to właściwie szczyt masztu, ale Jacobsen jest zdania, że mamy tu do czynienia z zastąpieniem nazwy przedmiotu przez nazwę jego części i właściwie chodzi o łódź.Całość zdania w tłumaczeniu brzmi:


Ten mężczyzna zmieszał krew ofiarną, drapał dulką przewierconą gwoźdźmi łódź


Kolejna cześć inskrypcji wygląda następująco:


huwaR ob kąm harsi ą hi ą ląt gotna


I tu też tłumaczenie różni się nieco od wersji Olsena – zamiast kraju ludzi mamy krainę koni (goti może również oznaczać konia), co zdaniem Jacobsen jest poetyckim określeniem ziemi w odróżnieniu od wody, która łączy się z naszą łodzią. Prawdopodobnie mowa tu o okolicach fiordu. W interpretacji Jacobsen zdanie będzie oznaczało:


Kto przybył tutaj [na łodzi] do ziemi koni [terenu wokół fiordu]?


Jeżeli chodzi o koleją część inskrypcji, tą z rybami i ptakami, to badaczka jest zgodna z Olsenem i też widzi tu słowną zagadkę mającą naprowadzić nas na tożsamość zmarłej osoby, tyle, że widzi tu inne imię niż jej poprzednik: zamiast Ormara mamy Geirvakra. Już tłumaczę:

Pierwsze zdanie to: Ryba, wypływająca ze strumienia włóczni (krwi).Włócznia to geir

A kolejne: Ptak, krzyczący w deszcz włóczni (walka). Jako całość ma to oznaczać czujnyczyli vakr i tak dochodzimy do imienia Geirvakr


Zostaje nam ostatni fragment (B),  Jacobsen odczytuje go jako sa tu misurkizmarł przy przestępstwie. Cały tekst wygląda zatem następująco:
 

Nie spotkał się kamień ze słońcem i nie jest żelaznym nożem nacięty

Nie powinni odsłaniać go czarownicy, ani zwodzeni czy rozpustni mężczyźni

Ten mężczyzna zmieszał krew ofiarną, drapał dulką przewierconą gwoźdźmi łódź

Kto przybył tutaj [na łodzi] do ziemi koni [terenu wokół fiordu]?

Ryba, wypływająca ze strumienia włóczni

Ptak, krzyczący w deszcz włóczni [Geirvakr]

Zmarł przy przestępstwie



Po takim tłumaczeniu pojawiły się interpretacje, a jakże, że może mamy do czynienia z morderstwem, które starano się zatuszować zatapiając łódź. Inną możliwością jest założenie, że zmarły był złoczyńcą, a specjalne rytuały przy pochówku miały zagwarantować, żeby nie wstał z grobu i nie czynił zła po śmierci – pojawił się też wariant, że do tego właśnie doszło, dlatego trzeba było pochować go ponownie, tym razem w ”bezpiecznym” miejscu i z magiczną ceremonią gwarantującą, że zmarły pozostanie w mogile. A że w interpretacji Lis Jacobsen pojawiła się włócznia to nie uciekniemy też od powiązania inskrypcji z Odynem – i tak dochodzimy do założenia, że naszego złoczyńcę powieszono na szubienicy i poświęcono Odynowi poprzez pchnięcie go włócznią [związku Odyna z włócznią i wieszaniem chyba nie muszę tłumaczyć]. Z roku 1976 pochodzi interpretacja Gerdy Høst, która uważała, że inskrypcja mówi właśnie o Odynie – Jako kto przybył Herjan[jeden z przydomków Odyna]tu, do kraju ludzi?. Odpowiedź na pytanie, czyli fragment o rybie i ptaku, to opis tego, w jaki sposób bóg zabierał ze sobą zmarłych, po których przybył.

     I tak dochodzimy to ostatniej analizy tekstu autorstwa Ottara Grønvika. Nie będę się wdawać w szczegóły i porównanie pojedynczych run, jeżeli ktoś jest tak zainteresowany tematem to na pewno dotrze do źródeł, ale tłumaczenie Grønvika jest miejscami inne głównie właśnie dlatego, że w inskrypcji doszukał się innych znaków niż jego poprzednicy.  Sam tekst czyta też od góry, a nie od dolnego rzędu, jak to miało miejsce u Olsona i Jacobsen. Motywem przewodnim będzie, jak i u Lis Jacobsen, łódź – kamień ma opowiadać historię statku, który rozbił się na morzu, a wszyscy na pokładzie zginęli. Do tej interpretacji ma pasować również sam znajdujący się pod kamienną płytą pusty grób, który właściwie jest zbyt płytki, żeby pomieścić człowieka – miało to być tylko upamiętnienie kogoś, kto nie został tam pochowany z braku ciała; możliwe że odbyła się tradycyjna ceremonia pogrzebowa, ale zamiast zwłok złożono w grobie jedynie rzeczy należące do zmarłego.

     Pozwolę sobie najpierw „pokazać’ całość interpretacji Grønvika:

źródło: Spurkland, T. (2005). I begynnelsen var futhark: Norske runer og runeinnskrifter. Oslo: Landslaget for norskundervisning (LNU)/Cappelen Akademisk Forlag, str. 79 - 80

W staronordyckim tekst będzie wyglądał następująco:


Mín varp násjó vild

máðe þeim keipa

í bormóða húni.

Hverr of kom

her á hitt land?

Gotna fiskr

ór firney-ím

svimande foki

af fánvanga lande



auð es yrki



Ne’s sólu sótt,

ok ne sakse, stein skorinn

ne víti maðr,

nǫkðan es ná rínn

ne viltir menn, lægis!



Zanim przełożę całość chciałam wyjaśnić kilka rzeczy. I tak w słowie naseu (násjó) Grønvik nie doszukuje się krwi tylko tłumaczy je jako falę, która przewraca statek tak, że ginie cała załoga. W językach skandynawskich jest na to jedno słowo, ale nie mam pojęcia, czy po polsku da się to określić inaczej, niż opisowo – dla ułatwienia użyję przy późniejszym tłumaczeniu określenia zabójcza fala.  O kaiba już było, tu też mamy dulki w połączeniu z czasownikiem máðio znaczeniu otrzeć, zetrzeć, zniszczyć– czyli widać niszczycielską siłę naszej fali. Pojawia się też maszt (huni), który zdaniem Grønvika mógł być wyposażony z dulki. Miały to być kątowe kawałki drewna używane do mocowania wanty [ponieważ sama nie znałam tego słowa, więc podam za Wikipedią, że jest to lina olinowania stałego stabilizująca maszt w płaszczyźnie prostopadłej do płaszczyzny symetrii jednostki pływającej] albo sztag [Wikipedia: liny olinowania stałego stabilizujące omasztowanie w płaszczyźnie symetrii jednostki pływającej. Biegną od masztu do sztagownikówmocowanych w pokładzie lub do innych drzewc]. Lina żagla przechodziła przez otwór na szczycie masztu – húnbora. W opisie pojawia się też informacja, że maszt był zmęczony wierceniem. Ma to oznaczać, że szczyt masztu był osłabiony w miejscu, gdzie znajdował się otwór, przez którą przechodziła lina żagla. To osłabienie przyczyniło się do tego, że masztowe dulki były dodatkowo obciążone, co z kolei doprowadziło do tego, że się rozpadły, przez co doszło do zniszczenia omasztowania. Pewnie zastanawiacie się, czemu ma służyć ten przydługi opis z dużą ilością żeglarskich pojęć? Po to, żeby tłumaczenie całości inskrypcji, było zrozumiałe:


W moich bliskich uderzyła zabójcza fala

Dulki rozpadły się im

Na zmęczonym wierceniem szczycie masztu

Kto przyprowadził gromadę ludzi

Do tamtej krainy?

Człowiecza ryba

Z nurtu przy Firnøy

Płynąca w rozprysku

Z krainy lśniących łąk i pastwisk

[późniejsze: Z krainy bagiennych ludzi]



(On) osiągnął bogactwo i szczęście



Nie poszukuje się go w słońcu

I nie z mieczem, do wyrytego kamienia

Niech nie odwiedza go mężczyzna

Który rozpacza nad nagim zmarłym

Ani zwodzeni czy rozpustni mężczyźni, tego legowiska!



Czyli mamy katastrofę morską, w której zginęła cała załoga statku. Tamta kraina, to kraina zmarłych, do której ma ich przeprowadzić tajemnicza ludzka ryba, która przybywa w rozprysku wody z Firnøy – dalekiej wyspy – będącej zapewne wyobrażeniem miejsca, do którego trafia się po śmierci: pięknej krainy lśniących łąk i pastwisk. Na stronie muzeum w Bergen znalazłam informację o późniejszym tłumaczeniu Grønvika, z 2002 roku. W tej interpretacji pojawia się kraina bagiennych ludzi. Niestety – na stronie nie ma więcej informacji, dlatego nie wiem, czy pojawiła się jakaś głębsza analiza ludzi z moczar i czy dalej mówimy o miejscu, do którego trafia się po śmierci.  Osiągnął bogactwo i szczęście jest zapewne jakąś tradycyjną formułą błagalną. Na końcu mamy tekst mający chronić grób przed nieobyczajnym zachowaniem. W tej części inskrypcji dowiadujemy się, że mogiły nie wolno odwiedzać w ciągu dnia, nie można być uzbrojonym, zakaz dotyczy też chorych umysłowo. Rozpaczanie nad zmarłym miało symbolizować osoby zajmujące się magią, ale z tej nowszej interpretacji na stronie muzeum wynika, że mówimy raczej po prostu o ludziach, którzy płaczą bez opamiętania nad ciałem – tym samym chorzy umysłowo to za pewne ci, którzy nie mogą się pozbierać po stracie kogoś z rodziny i mogliby histeryzować przy grobie. Jakby na to nie patrzeć mamy tu po prostu opis tego, czego nie powinno się robić w miejscu pochówku zmarłego.
Jak więc widzicie odczytanie inskrypcji przysporzyło wielu problemów, a co więcej - tak naprawdę do tej pory nie mamy pewności co to tego, czy dobrze ją analizujemy. Dlatego też chciałam pokazać rożne interpretacje, zresztą nie jedyne. Ale końcu obiecałam przecież jeden z najbardziej tajemniczych i niejednoznacznych tekstów runicznych.

Źródła:

Spurkland, T. (2005). I begynnelsen var futhark: Norske runer og runeinnskrifter. Oslo: Landslaget for norskundervisning (LNU)/Cappelen Akademisk Forlag.
Universitetsmuseet i Bergen  
Runic dictionary 
Runenprojekt Kiel– Sprachwissenschaftliche Datenbank der Runeninschriften  im älteren Futhark

Nynorskordboka og Bokmålsordboka  - definisjons- og rettskrivingsordbøker for nynorsk og bokmål.
 

Romantycy czy wulgarni wandale? O średniowiecznych runicznych wyznaniach miłosnych.

$
0
0

Jak pewnie zauważyliście wpisy poświęcam raczej dość tajemniczym inskrypcjom runicznym – ale nie znaczy to, że nie dotyczyły one też zupełnie zwyczajnych elementów życia codziennego. Takich jak miłość, która będzie dziś tematem przewodnim. Na pewno już się domyślacie, że w związku z tym głównym bohaterem będą przed wszystkim - ale nie tylko - inskrypcje z Bryggen, stopniowo odkrywane po pożarze, który strawił część historycznej nadbrzeżnej zabudowy Bergen w 1955 roku. Znalezione tam inskrypcje powstały między XII a XV wiekiem, przy czym większość jest datowana na lata 1250 – 1330, a runy ryto najczęściej na drewnianych tabliczkach, ale też na kościach albo najróżniejszych przedmiotach codziennego użytku jak noże czy nawet buty. Również ich treść jest dość „zwyczajna” – można ją określić jako korespondencję handlową (informacje o sprzedawcach, towarach, albo spłacie należności), mamy też twórczość bywalców tych okolic (Chciałbym o wiele częściej móc przychodzić do tej karczmy albo Gyda mówi, żebyś wracał do domu), inskrypcje „miłosne” czy też po prostu pozdrowienia dla kogoś; jest też trochę tekstów religijnych i odwołań do Boga albo Maryi – w końcu nie jesteśmy już czasach pogańskich, ale inskrypcja z Odynem też się znajdzie. Myślę, że do inskrypcji z Bryggen kiedyś jeszcze wrócę, bo sporo tu różnych „perełek”, ale teraz przejdę już do tematu tej naszej szeroko rozumianej miłości. Zacznijmy od pocałunku. Posłuży nam do tego ta oto inskrypcja wykonana na drewnianej misce:



  B540, Bergen XII wiek

 kis : þu : mik

 Kyss þú mik

 pocałuj mnie



Można też wyryć, kto ma nas całować: 



B17, Bergen

ost : min : kis : mik

ást mín kyss mik

 ukochany/ukochana, pocałuj mnie

Jeżeli pocałunek to za mało to nie martwcie się – runami można też wyznać miłość. Na przykład tak:
    B118, XIII wiek 

 unÞu : mær : ank : Þær : gunnildr : kys mik

 kanekÞik

Unn þú mér,  ann ek þér. Gunnhildr!

Kyss mik. Kann ek þik.

 Kochaj mnie,  ja kocham ciebie, Gunnildo! Pocałuj mnie, znam ciebie. 
Albo:




B465, Bergen, XII wiek

mun : þu mek : man : ek þek : un : þu : mer : an : ek þer

Mun þú mik, man ek þik. Unn þú mér, ann ek þér.

Pamiętaj o mnie, ja pamiętam o Tobie. Kochaj mnie, ja kocham ciebie.


Podobna inskrypcja pochodzi ze szwedzkiego Lödöse. Nie wiem, czy ta nazwa Wam cokolwiek mówi, ale ta obecnie niewielka miejscowość położona niedaleko Göteborga była w średniowieczu znaczącym potem, jednym z pierwszych szwedzkich miast, a jej najstarsza zabudowa datowana jest na połowę XI wieku. Nazwę portu można znaleźć w średniowiecznych źródłach, a nawet w islandzkich sagach;  Lödöse jest też wielką „kopalnią” materiału archeologicznego, a jednym ze znalezisk jest datowany na lata 1100 – 1150 drewniany nóż tkacki z następującą inskrypcją:





Vg 279, Lödöse, XII w.

mun : þu : mik : man : þik : un : þu : mer : an : þRr

brmRmk

Mun þú mik, man þik. Unn þú mér, ann þér.

Barmi mik.

Pamiętaj o mnie, ja pamiętam o tobie. Kochaj mnie, jak kocham ciebie,

Zlituj się nade mną


Wróćmy do znalezisk z Bryggen. O tym, jak silna była miłość średniowiecznych mieszkańców Bergen mogą świadczyć przykładowo te dwie inskrypcje:



B644, Bergen, XII w.

an ek sua : kono mans at mer : þyki kaltr æltr: en ek em uinr : uifs þæsua

Ann ek svá konu manz at mér þykkir kaldr eldr. En ek em vinr vífs þessa.

Tak kocham żonę tego człowieka że ogień wydaje mi się być zimny. A jestem przyjacielem [tzn. kochankiem] tej kobiety

  Może być jeszcze bardziej romantycznie - spójrzcie na to:



B493, Bergen, XIII w.

bylli min un mer an ek Þer af astom auk af

Byrli minn! Unn mér! Ann ek þér af ástum ok af ǫllum huga

Skarbie mój! Kochaj mnie! Kocham ciebie całym sercem i ze wszystkich moich myśl.


Tyle jeśli chodzi o romantyczne wyznania. W średniowiecznym Bergen znajdziemy również runiczne inskrypcje którym bardzo blisko to tego, co i współcześnie bywa nabazgrane na ścianach, na przykład:



B390, Bergen, XII w.

inkebiørk uni mer þa er ik uar i sþafakri

Ingibjǫrg unni mér þá er ek var í Stafangri. 

Ingibjörg / Ingebjørg kochała się ze mną kiedy byłem w Stavanger


  albo:
N B39 , Bergen, XIV w.

smiþur : saarþ : uiktisi af : snæltu : benum
Smiður sarð Vígdísi af Snældubeinum

Kowal przespał się z Vigdis ze Snældubein



Przy czym muszę dodać, że tłumaczenie powyżej „złagodziłam” – czasownik sarð ma o wiele mocniejsze i bardziej wulgarne znaczenie niż „przespać się”. Smiðuroznacza wprawdzie kowala, ale nie wykluczone, że było to po prostu imię. Za to Snældubeinmoże być określeniem rodu albo rodziny.
Do stylu takiego naściennego graffiti pasują też dwie kolejne inskrypcje, pochodzące dla odmiany z innych regionów Norwegii:



N337, kościół Urnes (Sogn og Fjordane), XII – XIII w.

arne prestr ui(l) hafa ig(u) 

Árni prestr vill hafa Ingu

Kapłan Arne chce mieć Ingę
  oraz:

A36, Oslo, XI-XII wiek

an sa : þer :es :risti :runa þesar : þortis

þora ek kan kilia

Ann sá þér, es risti rúnar þessar, Þordís!

Þora, ek kan gilja!

Ten kto wyrył te runy kocha ciebie, Tordis! Tora, potrafię omamić każdą!  


Czas na mniej cenzuralne teksty: myślicie, że średniowieczni Skandynawowie – w odróżnieniu od autorów współczesnych napisów – nie używali w inskrypcjach runicznych słów oznaczających damskie czy męskie genitalia, albo tego, co się przy ich wykorzystaniu robi? To źle myślicie. Przykłady? Proszę bardzo:



B11, Bergen, XIII w. 

felleg : er : fuþ : sin : bylli

fuþorglbasm 

Ferlig er fuð, sin byrli

Fuð-ǫrg ... 


Tłumaczenie? Hmm... otóż fuð to takie zupełnie niepoetyckie określenie na żeński organ płciowy, z kolei sinma oznaczać męski organ płciowy. A inskrypcja głosi, że fuð jest olbrzymia/groteskowa oraz żeby pozwolić sin ją wypełnić. Inskrypcję dolną trochę ciężej przetłumaczyć, ale podając za Runic Dictionary mamy tam fuð – perwersję albo nimfomanię. 

Kolejna inskrypcji jest nieco tajemnicza:



B628 Bryggen, Bergen, XIII w.

rannuæih rauþu skau : sterþ

þat : se : mæira : in : manns : æþr ok : minna : en

hæstræþr

Rannveig rauðu ska(lt)u sterða/serða. Þat sé meira enn manns(r)eðr ok minna enn hestreðr.

Powinieneś się z przespać z Rannveig Czerwoną. Powinien być większy niż członek mężczyzny ale mniejszy niż członek konia.


Tyle tłumaczenie. Co do interpretacji: pierwsze zdanie jest zrozumiałe, jeżeli natomiast chodzi o drugie to ciężko powiedzieć, co autor w tym przypadku miał na myśl - natknęłam się zarówno na interpretacje mówiące o tym, że chodzi o rozmiar narządów płciowych Rannveig jak i tłumaczące, że Czerwona Rannveig to nie kobieta, a sama inskrypcja ma zachęcać do zoofilii.

Pozwolę sobie dorzucić jeszcze jedną inskrypcję, wprawdzie pochodzącą z północnych Niemiec, ale idealnie pasującą do tematu średniowiecznego wulgarnego graffiti; w dodatku datowanie przypada jeszcze na okres wikiński co pozwala nam stwierdzić, że już wikingowie nie mieli oporów przez ryciem runicznych sprośności:


źródło: Laur, Wolfgang, Runendenkmäler in Schleswig - Holstein und in Nordschleswig, Schleswig 2006, s.46

Oldenburg, Schleswig-Holstein, XI w.

 abi : bataba : iestaba

kukr : kuskutu   kys

Kúkr, kyss kuntu, kyss! 


Ta górna inskrypcja nie ma sensu, to prawdopodobnie jakaś zabawa sylabami czy też ćwiczenie służące do nauki zapisu runicznego, dlatego podałam tylko przekład dolnej. Tłumaczenie możecie zrobić samodzielnie – kúkr to męski członek, o kyss, czyli całowaniu, też już mówiliśmy, a kunta (tu formie kuntu ponieważ jest w tym przypadku obiektem pocałunku) to pochwa. Oczywiście określenia na męskie i żeńskie genitalia w tej inskrypcji są bardziej wulgarne, ale myślę, że nie muszę być aż tak dosłowna żeby każdy zrozumiał treść przekazu.

I jeszcze jedna inskrypcja z cyklu „nasi tu byli”, pochodząca z Maeshowe na Orkadach. Do tego neolitycznego grobowca w połowie XII wieku dostali się Skandynawowie, którzy zostawili po sobie liczne pamiątki w postaci napisów na ścianach - duża ich część to tylko imię albo imię + wyrył runy (chociaż mamy też Benedykta który zrobił ten krzyż), co było pewnie ówczesnym odpowiednikiem dzisiejszego xxx tu był. Użyte runy i język wskazują, że w tym przypadku wandale pochodzili z Norwegii, a interesująca nas inskrypcja głosi:



Maeshowe, Orkady, połowa XII wieku

þornysarþ

hælheræist

Þorný sarð. Helgi reist.

Þorny uprawiał seks. Helge wyrył.


I niech pozostanie zagadką, czy Þorny uprawiał seks z Helge, co ten drugi postanowił upamiętnić, czy może Þorny sam nie potrafił posługiwać się runami i dlatego poprosił kolegę o pozostawienie w jego imieniu takiego właśnie napisu. 
Obiecałam też, że będzie inskrypcja o mówiąca o tym, co Ole ma wspólnego z pewnym kościołem:


A322, Oslo, późny XII – wczesny XIII w.

huæsso : for : mal : þet : er þu : reist i kroskirkiu

ole er oskǫyntr auk stroþen i rasen

uæl : for : þet

Hversu fór mál þat er þú reist i Krosskirkju? Óli er óskeyndr auk stroðinn í rassinn.

vel fór þat.

Jak poszło z postanowieniem które wyryłeś w Kościele Świętego Krzyża? Ole ma niewytarty tyłek i został wzięty od tyłu. To brzmi dobrze.


Znów pozwoliłam sobie na bardzo delikatny opis, ale chyba każdy się domyśli, że Ole odbył homoseksualny stosunek – i nie jest to naciągana interpretacja, tylko wynika to z tekstu inskrypcji. Tak nawiasem mówiąc jest to najstarsza zachowana pisemna wzmianka o Kościele Świętego Krzyża z Oslo – z taką treścią niewątpliwie powód do dumy, ale że z kościoła zostały tylko ruinywięc chwalić się nikomu takim pierwszym źródłem nie muszą.


To wszystko, co przygotowałam. Nie są to, oczywiście, wszystkie inskrypcje związane z tym tematem – pominęłam chociażby runiczną deseczkę z kościoła Lom (A74) z oświadczynami, bo nie pasowała mi do pozostałych inskrypcji; może napiszę o niej przy innej okazji – ale chciałam pokazać, że teksty runiczne to nie tylko poważne kamienie ku czci zmarłych czy też skomplikowane i tajemnicze inskrypcje wymagające godzin analizy. Przy pomocy znaków runicznych robiono właściwie to samo, co i dziś – przekazywano sobie wiadomości, a nawet bazgrano na ścianach. Przecież wiele z tych wymienionych powyżej zdań można by z powodzeniem umieścić na jakimś murze i nikt by się nawet nie zorientował, że nie jest to współczesne graffiti – oczywiście pod warunkiem, że napis zrobimy w zapisie znormalizowanym, runy jednak rzuciłyby się w oczy. 
Skoro już wiecie jak przy pomocy znaków runicznych wyznać miłość albo pochwalić się jakimś podbojem, a i wandalizm jest potwierdzony historycznie, to teraz wypada tylko czekać na pojawienie się jakiejś radosnej twórczości w ramach rekonstrukcji historycznej.

źródła:

Spurkland, Terje, I begynnelsen var futhark: Norske runer og runeinnskrifter. Oslo: Landslaget for norskundervisning (LNU)/Cappelen Akademisk Forlag, 2005

Laur, Wolfgang, Runendenkmäler in Schleswig - Holstein und in Nordschleswig, Schleswig 2006






Króciutko o podziale łupów u wikongów

$
0
0


Czy wiecie, jak wikingowie dzielili zdobyte łupy? A czy zdziwi Was, jak napiszę, że zaskakująco równo i sprawiedliwie? Wprawdzie ciężko o opisy z epoki, ale mamy dwa teksty źródłowe, którą mogą nam pomóc – XII-wieczne Gesta Danorum Saxo Grammaticusa oraz spisany od koniec XIII-wieku kodeks Hirðskrá. Są one wprawdzie młodsze niż interesujący nas okres, ale opisy podziału łupów wywodzą się prawdopodobnie jeszcze z czasów wikingów. I tak u Saxo możemy przeczytać o prawach wojennych nadanych przez władcę Frode Fredegoda - między innymi każdy dowódca miał mieć przy podziale prawo do większej części łupu niż jego wojownicy. Jeżeli w skład łupu wchodziło złoto to miało ono przypaść w udziale najznamienitszym dowódcom, którzy szli do walki z własną chorągwią; „zwykły” wojownik musiał zadowolić się srebrem. Wojownicy dostawali też zdobytą broń. A jeżeli  łupem padł statek to przypadał on w udziale mieszkańcom kraju, bo to ich obowiązkiem było budowanie i wyposażanie statków. Saxo Grammaticus podkreśla, że prawa są stare, dlatego część nadal jest w użyciu, a część zniesiono w kolejnych latach, żeby zastąpić je nowymi. 

     Według Hirðskrá w celu podziału łupów zwoływano najpierw húsþing – czyli þing, w którym uczestniczyli ludzie władcy. Człowiek odpowiedzialny za znak czy też chorągiew króla przynosił ją na þing. Jego zadaniem było też ogrodzenie terenu (prawdopodobnie sznurem albo liną), na środku którego wbijał królewską chorągiew. Następnie wszyscy ludzie władcy znosili w to miejsce zdobyte przez siebie łupy składając przy tym przysięgę, że niczego nie ukryli i nie zapomnieli. Kiedy już wszystkie zdobycze leżały w jednym miejscu, dzielono je na pół a następnie na ćwierć. W tym czasie dowódcy statków oraz dowódcy hirdów również dzieli swoje załogi i drużyny w ten sam sposób – najpierw na dwie, a potem na cztery części. Potem następowało kolejne dzielenie, do którego król wyznaczał dwunastu mężczyzn – każdą z ćwiartek musieli podzielić jeszcze na pół, tak że powstało łącznie osiem „stosików” z łupami. W rogu każdego z tych ośmiu stosików kładziono znaki symbolizujące konkretnych wojowników; możliwe, że były to runiczne deseczki. Te znaki służyły też jako „losy” – pierwszy wyciągał ten z wojowników, który pojawił się pierwszy na þingu, potem kolejny, aż do ostatniego – wskazujące, który stosik będą dzielić wraz z trzema innymi osobami. [W tym momencie muszę się przyznać, że nie rozumiem jak dochodzimy do czterech wojowników na część łupu; podaję to za źródłem, które wprawdzie przytacza ten fragment Hirðskrá, tyle że już w tłumaczeniu; będę wdzięczna jakby ktoś dysponował fragmentem w oryginale, albo potrafił mi to wyjaśnić]. Co ważne – nie mamy tu hierarchii, pierwsi nie wybierali najznamienitsi czy najbardziej zasłużeni w walce, tylko ci, który pierwsi ustawili się do „kolejki”, że tak to ujmę. Co więcej – Hirðskrá podaje, że w podziale łupów na równych prawach uczestniczyli wszyscy, który przyczynili się do ich zdobycia, niezależnie od tego, czy brali udział w walce, czy też w tym czasie pilnowali broni albo statku. Niegłupio pomyślane – w końcu kto zgodziłby się zostać jako zabezpieczenie ze świadomością, że przyniesie mu to mniej korzyści? To co, zaskoczeni? 



Peter Nicolai Arbo, „Święty Olav I bitwa pod Stiklestad” (1859); źródło: Wikipedia

Źródło: Enoksen, Lars Magnar, Vikingarnas stridskonst, Historiska Media 2004, s.211-216

Historia islandzkiej "kobiety w błękicie"

$
0
0
W 1938 roku odkryto na Islandii dobrze zachowany grób młodej kobiety. Okazało się, że pochówek miał miejsce w wczesnym średniowieczu, ale ponieważ czaszka leżała na jednej z brosz umiejscowionych na piersi zaszły tam chemiczne procesy, które zakonserwowały część tkanki oraz kawałek wełnianej sukni w kolorze indygo. Od tego charakterystycznego materiału nazwano ją „kobietą w błękicie”.
Przeprowadzone niedawno przez międzynarodowy zespół pod kierownictwem Muzeum Narodowego w Reykjaviku oraz Uniwersytetu Islandzkiego badania pozwoliły ustalić, że zmarła żyła koło roku 900, a w chwili śmierci miała jakieś 17 do 25 lat. Jednak największym zaskoczeniem był fakt, że młoda kobieta pochodziła z Danii – przyjmuje się przecież, że pierwsi skandynawscy osadnicy, który przypłynęli na wyspę w połowie IX wieku przybyli z Norwegii.
Informację o pochodzeniu zmarłej dostarczyła analiza strontu jednego z jej zębów. Stront to pierwiastek, który organizm przyswaja z jedzenia i picia, a jego sygnatura różni się w zależności od miejsca przebywania. Sygnatura zęba „kobiety w błękicie” wskazuje na południową Anglię albo Danię. Ale ponieważ jej niebieska suknia farbowana indygo (wełnę też zbadano – pochodzi od lokalnych, islandzkich owiec) została utkana zgodnie ze skandynawską tradycją naukowcy przyjęli, że zmarła nie pochodziła z Anglii, ale właśnie z Danii. Inne badanie zębów pokazało też, że jej dieta nagle się zmieniła kiedy była dzieckiem: z roślinno-zwierzęcej na głównie rybną. „Kobieta w błękicie” przypłynęła na Islandię w wieku koło 5 lat – tak małe dziecko musiało przybyć na wyspę prawdopodobnie wraz z całą rodziną.
Przy okazji odkrycia grobu w 1938 roku nie zrobiono żadnych zdjęć. Na podstawie opisu znaleziska Muzeum Narodowe w Reykjaviku zrekonstruowało sposób, w jaki młoda kobieta leżała w grobie. Ilustracja jest częścią aktualnej ekspozycji:

Ilustracja: Snorri Freyr Hilmarsson. Ze zbiorów Þjóðminjasafn Íslands/ National Museum of Iceland


Borgerkrigstiden

$
0
0


    Niedawno obiecałam na Facebooku, że jeszcze napiszę o wojnie domowej, która miała miejsce w XII i XIII wieku w Norwegii. Zarezerwujcie więc trochę czasu, zaopatrzcie się w kawę i zaraz zobaczycie, że „Gra o tron“ może się schować, bo przed Wami streszczenie prawdziwej walki o władzę na Północy: cała historia rozpoczyna się po śmierci Sigurda Magnussona Jorsalfare (Krzyżowca) w 1130 roku. Co ważne – w tym czasie w nie dziedziczyło się tronu w znany nam dziś sposób: nie tylko najstarszy syn, ale wszyscy synowie władcy – również z nieprawego łoża – mieli równe prawo do władzy. Zdarzało się więc, że Norwegią rządziło wspólnie kilku królewskich potomków. Sigurd Magnusson również władał wspólnie z braćmi – królem Øysteinem i królem Olavem– ale obaj zmarli bezpotomnie. Sigurd pozostawił co prawda syna Magnusa, który miał też przejąć władzę po śmierci ojca, ale koło roku 1120 pojawił się nowy pretendent do tronu – przybyły z Irlandii Harald Gille. Twierdził on, że jest synem króla Magnusa Bosego, ojca Sigurda, a tym samym bratem władcy. Było to wprawdzie mało prawdopodobne, ale Harald poświadczył swoje prawo do tronu zaliczoną przysięgą na żelazo – prowadzony przez dwóch biskupów przeszedł boso przez kilka rozżarzonych lemieszy, a po trzech dniach zaprezentował nogi bez ran czy oparzeń, co musiało niewątpliwie oznaczać, że Bóg potwierdza jego wersję pochodzenia. 
Przysięga na żelazo Haralda. Ilustracja: Gerhard Munthe, Heimskringla, J.M. Stenersen & Co, 1899., źródło: Wikipedia
Wobec takich argumentów Sigurd Magnusson musiał uznać brata, ale udało mu się przynajmniej wymóc na nim obietnicę, że nie sięgnie do tronu za jego życia i za życia jego syna. Po śmierci Sigurda władcą Norwegii ogłosił się więc Magnus, ale Harald również zażądał korony – w końcu zgodnie z tradycją miał prawo do tronu. Poparcie dla Gille było tak silne, że Magnus musiał go zaakceptować jako współkróla. Względny pokój trwał do 1134 roku, kiedy to między współwładcami wybuchł poważny już konflikt. Ponieważ ma być krótko, to w tym miejscu napiszę tylko, że ich zbrojne potyczki zakończyły się zwycięstwem Haralda w 1135 roku – swojego przeciwnika kazał oślepić, wykastrować i odrąbać mu nogę. 
Okaleczenie Magnusa. Ilustracja: Eilif Peterssen, Heimskringla, J.M. Stenersen & Co, 1899., źródło: Wikipedia
O ile pozbawienie wzroku i kastracja specjalnie nie dziwią, to źródła milczą odnośnie tego, czym zawiniła akurat ta jedna kończyna. Okaleczonego Magnusa – nazywanego od tego momentu Ślepym– uwięziono w klasztorze. Żeby Haraldowi nie było zbyt łatwo, to z Irlandii przybywa kolejny potencjalny pretendent do tronu – Sigurd Slembe – twierdząc, że również jest synem Magnusa Bosego i żądając współwładzy. Ale ponieważ tym razem twardych boskich dowodów nie było, to Harald „brata” nie uznaje. Slembe postanowił więc zdobyć tron w inny sposób i wraz ze swoimi ludźmi zabija Gille, po czym domaga się ogłoszenia go królem. Nie przewidział tylko jednego – Norwegowie nie chcą uznać władcy, który swojego poprzednika zamordował w śnie, podczas gdy ten nocował u kochanki. Nie otrzymawszy tronu Sigurd Slembe uwolnił z klasztoru Magnusa Ślepego, żeby zwiększyć swoje wpływy. 
Zwolennicy zamordowanego Haralda Gille, obawiając się – zresztą nie bezpodstawnie – kolejnej próby przejęcia tronu przez Slembe, doprowadzają do ogłoszenia władcami dwóch małoletnich synów Haralda: Sigurda i Inge, liczących w tym czasie około 4 i 2 lat. Braciom widać nie poszczęściło się zbytnio w puli genowej, bo jeden nosił przydomek Gęba od zniekształconych ust, drugiego nazywano Garbatym nie bez powodu, na dodatek był też kulawy. Sprzymierzony z Magnusem Ślepym Slembe próbuje jeszcze sięgnąć po tron, zostaje jednak ostatecznie pokonany w bitwie pod Holmengrå w 1139 roku – wzięty do niewoli był torturowany aż do śmieci; Magnus ginie jeszcze na polu walki. W kraju zapanował spokój na jakieś trzy lata, dopóki w 1142 ze Szkocji nie przybył Øystein Haraldsson, kolejny syn Haralda Gille. Schemat już znacie – Øystein chciał władzy. O dziwo: tym razem obyło się bez większego sprzeciwu i tak bracia rządzili Norwegią wspólnie do 1155 roku, kiedy to – jeżeli wierzyć sagom – Sigurd i Øystein postanowili pozbawić tronu garbatego brata: bo po pierwsze nie był okazem zdrowa, a po drugie i tak praktycznie rządzili za niego doradcy. Tyle, że to Inge udało się usunąć konkurencję: Sigurd zginął w 1155 roku, Øysteina zamordowano dwa lata później. 
Pojmanie i zabicie Øysteina. Ilustracja: Wilhelm Wetlesen, Heimskringla, J.M. Stenersen & Co, 1899., źródło; Wikipedia
Ważne jest, że za rządów braci miało miejsce wydarzenie, które dało początek późniejszym frakcjom Birkebeiner i Bagler: w Nidaros zostało założone pierwsze norweskie arcybiskupstwo, czego konsekwencją było uniezależnienia się norweskiego kościoła od duńskiego zwierzchnictwa. 
Ale wracając do Inge Garbatego: pewnie myślicie, że skoro bracia nie żyli, to mógł spokojnie rządzić krajem? Jasne. Zwolennicy nieżyjących Sigurda i Øysteina po śmierci tego drugiego natychmiast obwołali królem syna Sigurda – Håkona Herdebrei (Barczystego), który w momencie śmierci wuja liczył 10 lat. W lutym 1161 roku pokonał Inge w rozegranej na skutym lodem fiordzie bitwie pod Ekeberg niedaleko Oslo. Garbaty władca poniósł śmierć na polu walki. Ponieważ nie pozostawił po sobie potomka to moglibyśmy się spodziewać, że Håkon będzie teraz sam rządził krajem. Ale chyba już się domyślacie, że takie rzeczy nie dzieją się w Norwegi – pretensje do korony od razu zgłosił jeden z doradców nieżyjącego Inge: Erling Skakke. Jego żona, Kristina, była córką naszego pierwszego bohatera: Sigurda Krzyżowca, więc syn Erlinga, Magnus, mógł zdobyć władzę w kraju. I tak też się stało: już w 1661 roku Magnus został obwołany królem. Był tylko jeden problem: zgodnie z norweską tradycją Magnus wcale nie miał prawa do tronu – nie był przecież synem króla. Dlatego Erling potrzebował poparcia kościoła, żeby ustalić nowe prawo: dziedziczyć tron mieli odtąd tylko synowie z prawego łoża. W ramach wyjaśnienia muszę w tym miejscu dodać, że z trojga rządzących Norwegią synów Haralda GIlle dwóch było nieślubnych; jedynym „prawowitym” dziedzicem mógł być tylko bezdzietny król Inge, a Magnus Erlingsson był przecież pochodzącym z prawego łoża synem królewskiej córki. Co na to przeciwnicy? Tradycyjnie już wszystko rozstrzyga bitwa – tym razem będzie to morskie starcie koło wyspy Sekken (niedaleko Molde) w lipcu 1162 roku. Piętnastoletni Håkon ginie w walce i nie pozostawia po sobie potomka. Jego zwolennicy zbierają się wobec tego wokół jego przyrodniego brata, młodszego syna Sigurda Gęby: Sigurda Markusfostre, który – w odróżnieniu od Magnusa – był przecież królewskim synem i zgodnie z tradycją mógł zasiąść na tronie. Sigurd nie nacieszył się jednak zbyt długo poparciem, bo po około roku został pojmany ludzi przez Skakke i szybko stracony. Z braku kolejnych pretendentów Erlingowi udaje się obwołać Magnusa władcą całej Norwegii i ukoronować go w Bergen w 1163 roku, a tym samym zmienić norweską tradycję dziedziczenia. Ponieważ nowy król liczył w tym czasie siedem lat, to władzę sprawował tak naprawdę Skakke, wpierany przez prokościelne stronnictwo. 
     Następne 10 lat upłynęło względnie spokojnie – sprzymierzony z duńskim królem Waldemarem Wielkim Erling w zarodku eliminował każde zagrożenie dla władzy swojego syna. Nie tylko zmienił zasady dziedziczenia, ale wprowadził też nakaz zatwierdzania wyboru nowego króla przez ogólnokrajowy thing, żeby uniknąć sytuacji, jakie miały miejsce do tej pory, kiedy to thingi w różnych częściach kraju proklamowały różnych władców. Jeżeli dodamy do tego liczne przywileje dla kościoła, to wydaje się niemal dziwne, że bunt w kraju wybuchł dopiero w 1174 roku. Na czele powstania Birkebeiner stanął ogłoszony przez nich królem Øysteina Møyla, który miał być synem Øysteina Haraldssona. Swoje bardzo bojowe przezwisko Møyla („mała dziewczynka”) zawdzięczał niewielkiemu wzrostowi i dziecięcemu wyglądowi. Birkebeiner – czyli ”brzozowe nogi” – otrzymali swoje pejoratywne przezwisko, ponieważ część z nich była podobno tak biedna, że z braku innego materiału obwiązywała nogi korą brzozy w celu utrzymania ciepła. Byli to przeciwnicy ingerencji kościoła we władzę królewską wywodzący się – jak już widać po określeniu –  raczej nie z bogatych warstw społecznych. Możni i władze kościelne popierali Magnusa. Obie frakcje spotkały się w walce pod Re (Vestfold) w 1177 roku, gdzie siły Erlinga pokonały buntowników, którzy ponieśli duże straty. Jeżeli wierzyć opisom zawartym w Magnus Erlingssons Saga to Øysteinowi wprawdzie udało się uciec z pola bitwy i dotrzeć do gospodarstwa, w którym poprosił o pomoc, ale mieszkający tam rolnik go zabił. 
Bitwa pod Re. Ilustracja: Erik Werenskiold, Heimskringla, J.M. Stenersen & Co, Oslo 1899, źródło: Wikipedia
 
Niedługo potem zdziesiątkowani Birkebeiner znaleźli nowego przywódcę – wychowanego na Wyspach Owczych Sverre Sigurdssona, który twierdził, że jest synem Sigurda Gęby. W 1179 roku Sverremu udaje się odnieść zwycięstwo w bitwie pod Kalvskinnet rozegranej na przedmieściach Nidaros,  w której to bitwie ginie Erling Skakke. Z jego synen, Magnusem, Sverre rozprawia się ostatecznie w 1184 roku w bitwie morskiej pod Fimreite (Sognefiord) – Magnus ponosi śmierć a Sverre może wreszcie objąć władzę nad Norwegią. Nie były to spokojne rządy, bo nie dość, że co rusz pojawiał się jakiś popierany przez Bagler pretendent do tronu mający być królewskim synem, to cały czas miał też przeciwko sobie duchowieństwo, któremu nie podobały się dążenia Sverrego do zmniejszenia władzy kościelnej; władca doczekał się nawet ekskomuniki ogłoszonej przez papieża Celestyna III. Nazwa mającego poparcie norweskich biskupów stronnictwa Bagler jest – tak jak określenie Birkebeiner – pejoratywna i wywodzi się od określenia pastorału. Jednak mimo sprzymierzonych przeciw niemu sił Sverre panował osiemnaście lat a do tego, jako pierwszy od czasów Sigurda Krzyżowca król, umarł śmiercią naturalną w wyniku choroby w sędziwym – jak na średniowiecznego norweskiego władcę – wieku około 50 lat w 1202 roku. Na łożu śmierci poradził synowi i zarazem następcy, Håkonowi Sverressonowi, pogodzić się z kościołem, co ten też uczynił, doprowadzając do ugody z biskupami oraz frakcją Bagler. Jednak w odróżnieniu od rządów ojca jego panowanie nie trwało zbyt długo – Håkon umiera już w styczniu 1204 roku. Śmierć władcy powiązano z jego macochą – Margaretą Eriksdotter – szwedzką księżniczką, a później norweską królową, która po śmierci królewskiego małżonka wróciła do ojczyzny. Postanowiła jednak znów przyjechać do Norwegii, a dwa dni po jej powrocie Håkon nagle zmarł. Z braku wielu możliwości założono, że to Margareta otruła pasierba. Żeby uwolnić się do podejrzeń królowa postanowiła poddać się znanej nam już próbie żelaza. Skoro próbie nie trzeba było poddawać się osobiście to kontakt z rozgrzanym żelazem w jej imieniu miał jeden ze sług. Problem w tym, że bardzo się poparzył, a wiemy przecież co to znaczy – Bóg potwierdził, że Margareta jest winna. Rozjuszeni ludzie Håkona sługę utopili, a królowa szybo uciekła do rodzinnej Szwecji. 
Ponieważ wyglądało na to, że Håkon nie miał potomka, królem ogłoszono czteroletniego Guttorma Sigurdssona, syna Sigurda Lavarda – zmarłego w 1200 roku najstarszego syna Sverre Sigurdssona. Jeżeli podejrzliwie patrzycie na pierwsze sformułowanie w poprzednim zdaniu to dobrze myślicie: Håkon Sverresson syna miał, tyle że urodzonego już po śmierci ojca. Jego matką była kochanka króla, Inga z Verteig, a sam Håkon junior przyszedł na świat na obszarze kraju kontrolowanym przez Bagler. Jednak tożsamość dziecka obie frakcje poznały dopiero późną jesienią roku 1205. Od tego momentu przebywanie na terenie przeciwników zmarłego Håkona stało się zbyt niebezpieczne, dlatego dwudziestoletnia Inga wyrusza z dzieckiem w kierunku Trøndelag, celem ma być Nidaros. Część tej ucieczki, prowadzącej między innymi przez Lillehammer, to motyw znany nie tylko chyba w Norwegii – chodzi o pościg Bagler za małym Håkonem, który w styczniu 1206 roku zostaje przetransportowany na nartach przez dwóch Birkebeiner: Torsteina Skjevla i Skjervalda Skrukka.
Knut Bergslien (1827–1908), Birkebeinerne på Ski over Fjeldet med Kongsbarnet; źródło: Wikipedia 


Na pamiątkę tego wydarzania od 1932 roku odbywa się w Norwegii bieg Birkebeinerrennet, którego uczestnicy startują z obciążeniem o wadze przynajmniej 3,5 kg, bo mniej więcej tyle musiał ważyć około dwuletni Håkon. Historię tej ucieczki opowiada też norweski film „Birkebeinere”:



Tak nawiasem mówiąc – skoro już na początku nawiązałam do „Gry o tron” – jeżeli oglądaliście ekranizację książki to pewnie Wam nie umknie, że grający w filmie „Birkebeinere” postać Torsteina Skjelva norwski aktor Kristofer Hivju wcielił się w serialu w postać Tormunda Zabójcy Olbrzyma. Ale wracając do tematu norweskiej wojny domowej: póki co o Håkonie nikt jeszcze nie wie, a bardzo małoletni Guttorm miał zostać królem, tyle, że po zaledwie kilku miesiącach zachorował podczas podróży statkiem do Nidaros i nagle zmarł. Podejrzewano otrucie, ale twardych dowodów nie było. Bagler zwietrzyli szansę na ponowne przejęcie tronu, frakcja odnowiła i wzmocniła się w Danii otrzymawszy tam wsparcie króla Waldemara II Zwycięskiego, znaleziono też kandydata do tronu – niejakiego Erlinga Magnussona, ponoć syna Magnusa Erlingssona. Birkebeinder też nie próżnowali, ogłaszając nowym przywódcą Inge Bårdssona, syna siostry Sverrego Sigurdssona – Cecylii. Korzystając z duńskiego wsparcia Bagler postanowi przystąpić do ataku; w 1204 roku udało im się opanować obszar wokół Oslofjorden. I tak główny obóz Bagler znajdował się w okolicach dzisiejszej stolicy, Birkebeiner to z kolei Trøndelag z Nidaros, chociaż skutki działań wojennych odczuwał cały kraj.

     W 1207 roku Erling Magnusson zachorował i zmarł –  miał wprawdzie dwóch małoletnich synów, których można było obsadzić na tronie, ale Bagler nie chcieli mieć kolejnych regentów rządzących za zbyt młodych władców i na dowódcę wybrali tym razem doświadczonego wojownika – jarla Filippusa Simonssona, który zresztą już wcześniej był brany pod uwagę jako ewentualny władca, ale nie otrzymał takiego poparcia jak Erling. Matka Filippusa, Margrét Árnadóttir, była przyrodnią siostrą Inge Garbatego, którego jej matka, Ingerid Ragnvaldsdatter, urodziła w małżeństwie z Haraldem Gille. Był on również siostrzeńcem jednego z najważniejszych przedstawicieli Bagler, walczącego przez wiele lat z królem Sverre biskupa Oslo Nikolasa Arnessona. I to właśnie norwescy biskupi doprowadzili do zawarcia pokoju między dwiema frakcjami – w 1208 roku zostaje podpisana ugoda w Kvitsøy (Rogaland). Porozumienie mówiło, że przywódca Bagler – Filippus – pojmie za żonę Kristinę Sverresdatter, córkę Sverre Sigurdssona i przejmie kontrolę nad sporym obszarem wokół Oslofiordu Miał za to zrzec się królewskiego tytułu i pieczęci oraz uznać zwierzchnią władzę króla Inge Bårdssona. Ponieważ większość obecnych w Kvitsøy należała do Birkebeiner to Filippus nie odważył się nie zaakceptować warunków. Ale kiedy niedługo potem król Inge wysłał do niego swojego przedstawiciela, Dagfinna Bonde, w celu odebrania królewskiej pieczęci okazało się, że Filippus wcale nie chce jej oddać. Co więcej: zwołał u siebie thing, na którym oświadczył, że gdyby nie przewaga Birkebeiner – których na swój thing nie zaprosił – to nigdy nie zgodziłby się na oddanie pieczęci. Dagfinn musiał więc wrócić bez pieczęci, a Filippus dalej tytułował się królem. 
Konflikt między obiema wrogimi frakcjami skończył się dopiero w 1217 roku, kiedy to obaj norwescy królowie umierają. Birkebeiner postanowili działać szybko – ochotę na tron miał wprawdzie przyrodni brat Inge Bårdssona, Skulle, ale zadowolił się pozycją jarla i królewskiego opiekuna nowego władcy, stając się jedną z najpotężniejszych osób w kraju. To dzięki jego działaniom udało się namówić Bagler, żeby nie wybierali własnego króla, tylko rozwiązali frakcję i zaakceptowali jako władcę kandydata Birkebeiner: trzynastoletniego wówczas Håkona Håkonssona, znanego już Wam syna Håkona Sverressona. Jak się domyślacie nie wszyscy Bagler zaakceptowali takie rozwiązanie – zebrana wokół podającego się za syna Erlinga Magnussona Sigurda Ribbunga część kontynuowała zbrojny bunt do czasu śmierci swojego przywódcy w 1227. Jeżeli natomiast chodzi o Håkona, to w 1223 roku został koronowany w Bergen na króla. Ponieważ dorastał i jego rządy stawały się coraz bardziej samodzielne, to zmniejszała się też pozycja Skulle Bårdssona, zresztą stosunki między królem a jarlem pogorszały się z każdym rokiem. Żeby nie dopuścić więc miedzy nimi do większego konfliktu Håkon musiał w 1225 roku pojąć za żonę siedemnastoletnią córkę Skullego, Margrete. Dwanaście lat później Skulle otrzymał też, jako pierwszy w Norwegii, tytuł książęcy, ale nie zaspokoiło to jego ambicji i żądzy władzy, którą zresztą prawowity król starał się coraz bardziej ograniczać – czara goryczy musiała się widać przelać w 1239 roku, bo Skulle ogłosił się królem i rozpoczął wojnę przeciwko Håkonowi. Zryw nie był jednak udany, no dobrze – był po prostu desperacki, szczególnie, że jak na średniowieczne realia pięćdziesięcioletni Skulle był już po prostu stary. Walki nie trwały też długo, bo już w 1240 roku Skulle ginie z rąk ludzi Håkona w Nidaros, tym samym w Norwegii kończy się ponad stuletni okres wojny domowej. 

     Tyle historii, mam nadzieję, że było ciekawie. Wiem, że opisałam wszystko bardzo skrótowo, bo norweskiej wojnie domowej można poświęcić nawet książkę, a nie tylko wpis na blogu, ale jeżeli coś Waz zainteresowało, to zawsze możecie doczytać szczegóły. A teraz możecie się przyznać, ile razy pogubiliście się w tym gąszczu imion norweskich pretendentów do tronu – ja przy pisaniu też czasem miałam problem z ich rozróżnieniem. 

Źródło: Wikipedia 


Najstarszy szwedzki mebel?

$
0
0


     W 1906 roku profesor archeologii i późniejszy główny dyrektor szwedzkiej Narodowej Rady Dziedzictwa Oscar Montelius wygłosił prelekcję w Västerås. Podczas spotkania jeden ze słuchaczy pokazał profesorowi kilka niewyraźnych fotografii przedstawiających starą, drewnianą ławkę. Zdjęcia zaintrygowały naukowca na tyle, że postanowił dokładniej przyjrzeć się staremu meblowi przechowywanemu w kościele Kungsåra niedaleko Västerås. Zadanie zbadania ławki Montelius zlecił antykwariuszowi sztokholmskiego Muzeum Historycznego – Emilowi Ekhoffowi, który wyruszył do Kungsåra. 
Na miejscu okazało się, że wykonany z drzewa sosnowego mebel ma z przodu szerokość 195 cm, przy oparciu 214 cm. Samo siedzisko ma 50 cm szerokości i znajduje się na wysokości 44-45 cm nad ziemią, może się na nim zmieścić od trzech do czterech osób. 


Cztery panie testują siedzenie na ławce. Zdjęcie: Riksantikvarieämbetet


W najwyższym punkcie ławka mierzy 107,5 cm. Tylna część ławki ma piękne rzeźbienia – prawdopodobnie uskrzydlone smoki – które przypominają zwierzęta ryte na kamieniach runicznych albo ornamenty znajdowane na przedmiotach z czasów wikingów. Poniżej siedziska znajduje się bogato zdobiona deska. Do tego dochodzi zakończone z każdej strony zwierzęcą głową (jedna została, niestety, uszkodzona) tylne oparcie. Boczne oparcia również są zdobione [w tym miejscu pozwolę sobie odesłać Was do podanego na końcu artykułu z Fornvännen: zaraz na drugiej stronie znajdziecie zdjęcia pokazujące ławkę z przodu i z boku]. Zarówno nogi mebla jak i zastosowane ornamenty przypominają konstrukcje i zdobienia znane nam z datowanych na X wiek znalezisk pochodzących z norweskiego Gokstad. 
W czasach nam już bliższych ławkę pomalowano szarą farbą, na szczęście nie wniknęła we wszystkie zakamarki reliefu. Nie wiadomo, czy ławka była wcześniej malowana - śladów barwnika nie znaleziono. I na pewno już zastanawiacie się nad datowaniem: określono je raczej na XI, ewentualnie XII wiek co czyni tym samym ławkę z Kungsåra najstarszym zachowanym szwedzkim meblem. 



     Trochę mnie tylko zastawia, czy faktycznie ławka jest tak stara, datowanie opiera się tylko na wyglądzie, nie mamy żadnego kontekstu historycznego, który pojawia nam się zwykle przy okazji znalezisk. W tym przypadku wiadomo tylko, że od XVIII wieku mebel był przechowywany w kościele; prawdopodobnie powstał jako kościelna ławka, na której zasiadali lokalni dostojnicy, a może nawet i król, kiedy był w okolicy przejazdem.  Sam Emil Ekhoff dziwi się w artykule z 1907 roku, że tak stara ławka przetrwała i to w tak świetnym stanie. Ale nawet, jeżeli datowanie okaże się być późniejsze, niż do tej pory przyjmowano, to mebel i tak pozostanie piękny.

Podane wyżej informacje to w większości okrojony artykuł Larsa Holmblada pochodzący ze strony Historiska Museet: http://historiska.se/upptack-historien/artikel/bara-titta-inte-sitta/

Polecam też artykuł z „Fornvännen” z 1907 roku autorstwa wspomnianego wyżej Emila Ekhoffa: http://samla.raa.se/xmlui/bitstream/handle/raa/546/1907_049.pdf?sequence=1

Gordan, (In)gordin i Ingordan - skandynawskie amulety chroniące przed elfami

$
0
0


     Jeżeli byliście do tej pory przekonani, że w elfy wierzą głównie Islandczycy to oto przedstawiam dowód na to, że istnienia tych nadprzyrodzonych istot nie podważają też Duńczycy. A przynajmniej ci, żyjący w średniowieczu – w Danii odkryto bowiem ołowiany amulet, mający chronić przed elfami. Odkrycia dokonał archeolog–amator w Troelseby na wyspie Lolland. Przy pomocy wykrywacza metali znalazł złożoną blaszkę, która po rozłożeniu ukazała łaciński tekst brzmiący w przekładzie: zaklinam elfy męskie i elfy żeńskie w imię Boga Ojca Wszechmogącego, żeby nie mogły zaszkodzić noszącemu ten amulet. W imię Pana.” 



To zresztą nie jedyny duński amulet mający chronić przed nadprzyrodzonymi istotami – w zeszłym roku, przy okazji badań archeologicznych w Svendborg znaleziono inną blaszkę z podobnym tekstem: zaklinam wszystkie elfy męskie i żeńskie i wszystkie demony przez Ojca i Syna i Ducha Świętego i przez wszystkich boskich świętych, żeby nie zaszkodziły służebnicy Pańskiej Margarecie ani na oczy ani na inne członki. Amen. Jesteś wielki na wieki, Panie. 

 
Ponieważ amulety po złożeniu są bardzo małe – znalezisko ze Svendborg ma przykładowo w tej formie wymiary 2 x 2,6 cm – zakłada się, że noszono je przy sobie, może ukryte w jakimś woreczku albo nawet wszyte w ubranie. Oba znaleziska datowane są dość szeroko – na XII do XV wieku. Na blaszce ze Svendborg pojawiają się też trzy tajemnicze słowa: Gordan, Gordin i Ingordan. Te trzy słowa pojawiają się na innych amuletach z drewna i metalu znajdowanych nie tylko w Danii, ale też w Szwecji i Norwegii. I tak przykładowo inskrypcję Gordan, Ingordin i Ingordan znajdziemy na ołowianej blaszce z duńskiego Bregninge na wyspie Ærø, z pochodzącego z Odense amuletu znamy wersję khorda inkhorda khorda, gordan, gordin, ingordan zapisano na blaszce z norweskiego Lurekalven w gminie Lindås, ale mamy też wariant gortin : gorta^n æþ gorta^nwyryty runami na niewielkim drewnianym amulecie ze szwedzkiego Lödöse, czy słowa gordin kordan inkorþar z datowanej na XIII wiek drewnianej tabliczki z bergeńskiego Bryggen (N B594). 

 
Nie wiemy, co te słowa oznaczają, może jest to jakieś wezwanie skierowane do demonów czy elfów. Założenie to opiera się na tym, że w Codex Upsaliensis, jednym z manuskryptów Eddy prozaicznej, pojawiają się Gordin i Ingordin– są to imiona elfów (Wzywam was, elfy, Gordinie i Ingordinie). W innym, znajdującym się w Czechach, łacińskim manuskrypcie, we fragmencie dotyczącym fantastycznych stworzeń wymienieni są Gordan, Ingordin i Ingordan. Zadaniem amuletów była zapewne ochrona przed tymi nadprzyrodzonymi istotami – zarówno przed samymi elfami i demonami, jaki i przed chorobami, których miały być sprawcami. 
Tak więc sami widzicie, że respekt przed elfami to nie tylko współczesny islandzki wynalazek, ale element głęboko zakorzeniony w skandynawskiej mentalności. Z pojawieniem się na Północy chrześcijaństwa ludzie wprawdzie powoli przestali odwoływać się do Tora i Odyna, kierując swoje prośby już raczej do nowego Boga, ale strach przed Belzebubem, Borutą czy jakąś inną lokalną odmianą diabła jakoś nie chciał się przyjąć. Demonami, których się lękano, były elfy - kojarzone u nas raczej z dobrotliwymi małymi ludzikami. 

źródła:

Runic inscriptions from Bryggen in Bergen
Runeinskrifder 
The Skaldic Project

 

Obręcz z Forsa

$
0
0


     Bohaterką dzisiejszego wpisu będzie żelazna obręcz ze średniowiecznego kościoła w Forsa (prowincja Hälsingland, południowa Norrlandia, środkowa Szwecja), oznaczona jako H7. Obręcz ma średnicę około 43 cm, jest dość cienka, a ozdabiają ją dwie spirale, element przypominający mi szpilkę w sprzączce paska oraz coś nieokreślonego, co interpretuje się czasem jako krzyż albo młot Tora. Całość prezentuje się następująco:
 


Ale to nie wszystko: po obu stronach obręczy wyryto około 250 znaków runicznych. I na pewno już się domyślacie, że gdyby treść inskrypcji nie była ciekawa, to raczej bym tu o niej nie pisała; ale o analizie będzie za chwilę. Dodam najpierw, że obręcz funkcjonowała jako uchwyt drzwi do kruchty kościoła w Forsa aż do jego zburzenia w 1840 roku. W nowym, wybudowanym później kościele, można nadal podziwiać jego kopię. Możliwe, że do Forsa przeniesiono ją z pobliskiego kościoła w  Hög, w którego obrębie leżą wsie Tåsta i Hjortsta, pojawiające się w runicznej inskrypcji.
Datowanie? Zanim zaczęłam tworzyć ten wpis zapoznałam się z dyskusją dotyczącą właśnie okresu powstania obręczy. Pierwsza analiza, autorstwa norweskiego badacza Sophusa Bugge, wskazuje na szwedzkie średniowiecze – określenia „szwedzkie” użyłam celowo: za średniowiecze przyjmuje się w Skandynawii okres po epoce wikińskiej, czyli nie wcześniej niż XI wiek. Jednak późniejsze badania (między innymi przytaczani dalej Gerhard Hafström, Bo Ruthstöm, Stefan Brink czy Magnus Källström) zdecydowanie przekonują mnie do wcześniejszego datowania: na X wiek. Pojawiają się co prawda głosy próbujące udowodnić, że obręcz pochodzi jednak z późniejszego średniowiecza (Carl Löfving), ale podane argumenty mnie nie przekonują. W dalszej części postaram się przybliżyć Wam najważniejsze punkty, na których opiera się datowanie obręczy. No dobrze, nie będę Was dłużej trzymać w niepewności co do treści inskrypcji – na początek transkrypcja autorstwa Sophusa Bugge z 1877 roku; rozpoznanie słów było o tyle trudne, że wyrazy na obręczy nie są wyodrębnione:


uksa tuiskilan auk aura tua staf at fursta laki: uksa tua (a)uk aura fiura (a)t aþru laki:  in at þriþia laki uksa fiura (a)uk aura (a)ta staf: auk alt aiku i uarR if an hafskaki rit furiR:  suaþlirþiR aku at liuþriti sua uas int fur auk halkat: in þaR kirþu sik þita (a)nunr a tarstaþum: auk ufakR a hiurtstaþum: in uibiurn faþi:


Jak widzicie pogrubiłam jedno słowo – celowo, będę jeszcze wyjaśniać, dlaczego jego późniejsza interpretacja zmieni znaczenie tekstu.  Ale na razie robocze tłumaczenie – w dalszej części uzupełnię je dodatkowymi informacjami – oparte na wnioskach wyciągniętych przez wymienionego już Bugge oraz specjalizującego się w historii prawa szwedzkiego profesora Gerharda Hafströma, który zebrał wcześniejsze próby interpretacji inskrypcji:


Podwójny oxe i trzy öre dla kija za pierwszym razem,  dwa oxe i cztery öre za drugim razem, ale za trzecim razem cztery oxe i osiem öre dla kija: i pozbawienie całego majątku o ile nie usprawiedliwi się; to należy się uczonym [tj. duchownym] zgodnie z prawem, jak zostało to wcześniej ustanowione i zatwierdzone: ale oni zrobili sobie to [tzn. obręcz]; Anund w Tåsta i Ofeg w Hjortsta: ale Vibjörn wykonał. 


Pewnie zastanawiacie się teraz, o co w tym tekście chodzi? Jeżeli mieliście przyjemność zagłębiać się kiedyś w szwedzkie landskapslagar to bez wątpienia rozpoznacie w inskrypcji styl typowy dla tych średniowiecznych praw dzielnicowych. A ponieważ najstarsze zapisane prawa dzielnicowe pochodzą z XIII wieku, to możemy mieć tu do czynienia z najstarszym tekstem prawnym z terenu Szwecji.

     Ale zacznijmy od początku inskrypcji; pojawia się tu oxe (wół) i öre (jednostka monetarna). Powołam się w tym miejscu na wnioski profesora Hafströma, który przeanalizował wartość grzywny podanej na obręczy. I tak w starogermańskim prawie płacenie kary w postaci koni albo bydła nie było niczym nietypowym, wspominał o tym nawet Tacyt w swojej Germanii; a islandzka Grågås posługuje się pojęciem kugildi, oznaczającym wartość krowy. Również w szwedzkich i norweskich prawach dzielnicowych natkniemy się na słowo fe oznaczające zarówno środki płatnicze jaki i bydło.  Mamy też dokumenty potwierdzające, że jeszcze w XVI wieku w Smålandii grzywnę zasądzano zarówno w wołach jak i w srebrze.  Jeżeli spojrzymy na wartość krowy jako środka spłaty grzywny w najstarszych prawach dzielnicowych, na przykład starszym Gulatingslageni starszym Västgötalagen to wyjdzie nam, że wartość krowy odpowiada grzywnie dwóch öre srebra. Zakładając, że krowa była warta tyle samo co wół, musimy założyć, że również wół był warty 2 öre srebra. Podwójny wół miałby więc wartość 4 öre albo 1/2 marki srebra. Czyli z ”cennika” na obręczy wnika, że grzywny prezentują się następująco:


    4 öre + 2 öre = 6 öre

    8 öre + 4 öre = 12 öre

    16 öre + 8 öre = 24 öre = 3 marki


Jest to o tyle interesujące, że identyczny schemat wartości grzywny  (6 öre — 12 öre — 3 marki) pojawia się również w średniowiecznych tekstach prawniczych dotyczących prawa kościelnego, gdzie najwyższą karą były właśnie 3 marki srebra: przykładowo w starszym Västgötalagen była to grzywna za zaniechanie utrzymania ogrodzenia cmentarza, Tiohäradslagen podaje taką karę za zbezczeszczenie cmentarza,  a młodsze Gulatingslagen za zaniedbanie chrztu dziecka oraz występek przeciw obowiązującym regułom.

W Tiohäradslagen znajdziemy też dwa inne przykłady na kary zbliżone do schematu znanego nam z obręczy z Forsa: grzywny za zabójstwo i za odwołanie mszy. I tak, jeżeli ktoś zaźga mężczyznę w przejściu kościelnym tak, że upadając, nogi będzie miał na zewnątrz a głowę wewnątrz, to trzeba pociągnąć ciało w stronę nóg, na zewnątrz, a sprawca pozostanie bezkarny wobec władzy biskupiej. Jeżeli natomiast nogi będą wewnątrz, a głowa na zewnątrz, to sprawca płaci biskupowi 6 öre. Jeśli ktoś zaźga mężczyzną w drzwiach kościoła, a krew rozleje się na zewnątrz i we wnętrz, to sprawca zapłaci biskupowi 12 öre. Jeżeli natomiast ktoś zaźga mężczyznę w kościele tak, że krew rozpryśnie się na dwie ściany, to sprawca zapłaci biskupowi 3 marki (=24 öre). Opis kar za odwołanie mszy jest już mniej malowniczy: jeżeli ksiądz odwoła mszę w swojej parafii, to zapłaci za jedną niedzielą grzywnę 6 öre, tak  samo za drugą – wyjątek od reguły 6 -12 -24 – a 3 marki (=24 öre) za trzecią.

     Podobne przykłady znajdziemy też w starszych od szwedzkich, norweskich prawach dzielnicowych – w spisanym już w XII wieku prawie kościelnym Borgartingu (Borgarþingslög) znajdziemy informację o grzywnach za brak ogrodzenia wokół kościoła: jeżeli ogrodzenie upadnie, to za całe ogrodzenie obowiązuje grzywna 3 marek (24  öre), a 6 öre za każdą jedną czwartą cześć ogrodzenia. Nawet jeżeli tylko jeden fragment jest otwarty liczy się to tak, jakby jedna czwarta ogrodzenia upadła. Podobnie jest w innym norweskim prawie dzielnicowym, spisanym w latach 1152-1162 prawie kościelnym Eidsivatingu (Eiðsifaþingslög) gdzie mowa jest o tym, że za każdą cześć ogrodzenia, która upadnie, należy się grzywna 6 öre,12 öre za pół ogrodzenia, a 3 marki za całe.


    Tyle, jeśli chodzi o oxe i öre, przejdźmy dalej: wszyscy badacze zgadzają się co do tego, że tekst mówi o płaceniu grzywny w trzech różnych wypadkach, zresztą przykłady pokazują, że taki schemat nie jest niczym nowym w średniowiecznym skandynawskim prawodawstwie, ale mamy rozbieżności co do tego, za co należy ponieść te wymienione kary pieniężne. Bugge mówił o dziesięcinie, Hafström o odwołaniu mszy, a kolejny ze szwedzkich badaczy – Bo Ruthström – uważa, że chodzi o zniszczenie kościelnego ogrodzenia. Ale żeby te interpretacje stały się zrozumiałe, musimy przejść do kolejnego niejasnego słowa w inskrypcji – kija. W ramach wyjaśnienia muszę tu dodać, że stav może tak naprawdę oznaczać też różne drewniane deseczki, drążki czy tyczki. Zdecydowałam się na kij, bo pasuje do różnych interpretacji. Według Hafströma mamy tutaj do czynienia z pewnym konkretnym kijkiem: biskupim, to znaczy pastorałem (biskopstav). Skąd ta pewność? Ponieważ ”płacić grzywnę dla (biskupiego) kija” to stałe wyrażenie występujące w średniowiecznych tekstach prawniczych,  analogiczne do „płacić grzywnę dla (królewskiej) korony”. Pastorał, podobnie jak korona dla władcy, to atrybut władzy biskupiej, który duchowny otrzymywał wraz ze złotym pierścieniem od króla podczas powołania na to stanowisko. Jednak są też głosy tłumaczące  stav w inny sposób: badacze  Bo Ruthström i Stefan Brink są z kolei zdania, że tekst runiczny mówi o ”świętym miejscu” (vi) albo miejscu, w którym odbywał się ting. Stafr mógłby w takim przypadku oznaczać słupki czy paliki używane do wyznaczenia granicy tego terenu. Ruthström wskazuje też na użyte z przytoczonych wyżej norweskich prawach dzielnicowych słowo lið jako określenie najmniejszej jednostki – jednej czwartej ogrodzenia – za którą naliczana jest grzywna; analogicznie może być ze słowem stafr. Wymienione na obręczy kary pieniężne miałby więc być naliczane za zniszczenie ogrodzenia.


     Tak więc sami widzicie, że nie możemy z pewnością powiedzieć, czego dotyczyły wymienione na obręczy z Forsa grzywny; niesprecyzowany tekst pozostawia duże pole do różnych interpretacji. Przy okazji transkrypcji pogrubiłam jedno słowo, teraz wytłumaczę też dlaczego – w 1979 roku norweski badacz, runolog Aslak Liestøl stwierdził, że nie mamy tu do czynienia z lirþhir (uczeni, duchowni) tylko ze słowem liuþir. Według badacza liuþir oznacza "lud" i może być dowodem na to, że obręcz z Forsa dotyczy prawa w Hälsingland w IX wieku. Tak więc część treść inskrypcji może brzmieć też:  to co lud [tzn. zgromadzenie] posiadać żąda zgodnie z powszechnym prawem, to zostało wcześniej ustanowione i zatwierdzone.

Bo Ruthström uważa jednak, że zaproponowane przez Liestøla datowanie jest za wczesne – jak już wspomniałam prawdopodobne jest, że obręcz do Forsa przeniesiono z pobliskiego kościoła w  Hög. Dlaczego może to być ważne? Spisany w XIV wieku „królewski” rozdział Hälsingelagen wśród królewskich posiadłości w Norrladii wymienia Hög w Sunded. Wspomniane Hög było we wczesnym średniowieczu prawdopodobnie lokalnym centrum administracyjno-sądowniczym – miejscowość leżała u zbiegu dawnych obszarów administracyjnych, a tuż obok późniejszego kościoła znajdował się plac, na którym zwoływano tingi dla całego Sunded. Obowiązujące w tym czasie prawo mogło z pewnością dotyczyć całego obszaru Sunded, ale w IX wieku jest za wcześnie na jedno prawo obowiązujące w całym Hälsingland. 


     Pojawiające się na końcu inskrypcji postacie – Anund i Ofeg – były według Hafströma prawdopodobnie średniowiecznym odpowiednikiem przewodniczących rady parafialnej. Ten urząd pojawia się w Hälsingelagen przy okazji egzekwowania grzywny za zaniedbania przy budowie kościoła; Östgötalagen przedstawia kyrkiuværiandi jako obrońców kościoła odpowiedzialnych za sam budynek i wszystką kościelną własność. Ten obraz mógłby pasować do Anunda i Ofega, wskazanych jako twórcy treści inskrypcji (bo wyrył już niejaki Vibjörn) – nadzorujących przestrzeganie pokoju w obrębie swojego kościoła i wyposażonych w pewne narzędzia prawne. Jeżeli skłonimy się ku interpretacji mówiącej o przedchrześcijańskim zgromadzeniu, to możemy założyć, że Anund i Ofeg mogli być lokalnymi głosicielami prawa na tingu albo innymi przedstawicielami władzy w regionie.   


     Jednym z elementów próby datowania obręczy z Forsa jest sama treść inskrypcji, która według jednych badaczy wskazuje na okres przedchrześcijański, inni z kolei widzą tutaj średniowieczne prawo kościelne. Oczywiście – przy datowaniu możemy też oprzeć się na analizie użytych znaków runicznych. Löfving wskazuje tu na fakt, że samo wykorzystanie run z okresu wikingów nie musi wcale oznaczać, że inskrypcja rzeczywiście powstała przed okresem szwedzkiego średniowiecza, w którym nie tylko korzystano z pisma łacińskiego, ale też chętnie wracano do starego, runicznego zapisu; jako przykład badacz podaje powstały koło roku 1300 Codex Runicus. Tylko że wyryte na obręczy z Forsa runy krótkogałązkowe były w Szwecji typowe w IX i X wieku i byłoby dziwne, gdyby żyjący później autor inskrypcji wracał do tak starego alfabetu. Ale nie jest to niemożliwe, być może specjalnie sięgnięto tutaj po archaiczny styl zapisu. Gorzej jest obronić tezę Löfvinga jeżeli spojrzymy na użyte runy:  zapis jest dość nietypowy (na przykład runa t), porównywalny znajdziemy jedynie przy dwóch innych zabytkach runicznych – więc jeżeli miało to być naśladowanie starego zapisu, to dlaczego autor zdecydował się na tak rzadki i niespotykany wariant? Możemy też porównać inskrypcję z Forsa z datowaną na XIII wiek obręczą runiczną z kościoła w Delsbo z tego samego rejonu – widzimy tu typowe dla średniowiecza normy pisania jak na przykład wyraźne rozdzielenie wyrazów, podwójny zapis spółgłosek (np. kunnar czyliGunnar) a także wskazujące na bardziej zaawansowany etap rozwoju języka różne runy na określenie /a/ i /æ/. Skoro żadnego z tych elementów nie znajdziemy na obręczy z Forsa, to wniosek, że musi być starsza niż ta z Delsbo, jest dość logiczny.

Ale nawet, jeżeli nie przekonają nas runy starszego typu, to pozostają jeszcze kwestie językowe. Zacznijmy może od tego, że niektóre słowa i pojęcia wydają się pasować do szwedzkiego średniowiecza: na przykład jednostka monetarna öre albo uarR (od "bronić"), które to słowo znamy ze staroszwedzkiego. Do uarR zaraz wrócę, natomiast öre w prawdzie jest średniowieczne, ale nie musi wcale określać jednostki monetarnej, tylko może oddawać  miarę wagi wyrażoną w srebrze. Wyraz jest zapożyczeniem od łacińskiego aureus (złota moneta) i musiał dość wcześnie wejść do użycia w językach skandynawskich, doświadczył bowiem tak zwanego i-przegłosu, który miał w tych językach miejsce w VII-VIII wieku. Owszem, patrząc na słownictwo obręczy możemy stwierdzić, że nie każde słowo ma swój odpowiednik w innych inskrypcjach runicznych okresu wikińskiego, ale tak naprawdę możemy równie dobrze powiedzieć, że żadne z użytych słów nie mogło nie występować w okresie wikińskim, a to, że nie znamy ich odpowiedniki z innych datowanych na ten okres zabytków runicznych wynika po prostu z tego, że dysponujemy dość skromnymi źródłami. Za to niektóre z użytych słów są zupełnie obce średniowiecznemu językowi szwedzkiemu, a tu dysponujemy już zdecydowanie liczniejszymi tekstami źródłowymi. Przykładowo czasownik (malować, pisać) który w formie fáði kończy inskrypcję. Słowo to pojawia wielokrotnie na kamieniach ze starszego okresu wikińskiego zarówno w Szwecji, jak i Danii czy Norwegii, ale już w XI wieku znajdziemy go tylko sporadycznie, raptem na kilku inskrypcjach; w późniejszym okresie nie pojawia się w ogóle. Mamy też ef (jeżeli), spójnik nieznany w tej formie w staro szwedzkim języku oraz svað (tak że, tak jak), który pojawia się przykładowo na datowanych na IX wiek kamieniach runicznych ze Sparlösy i Rök, za to w młodszych tekstach występuje on w formie svat.

     Mamy jeszcze kwestię użycia run oznaczających /r/ i /R/. Kiedyś były to dwa różne dźwięki, które w pewnym momencie przekształciły się w języku szwedzkim w /r/. Zmiana ta nie była równoczesna, tylko zachodziła stopniowo przy różnych wariantach fonetycznych. Najszybciej to przejście zauważamy w słowach, w których przed /R/ występowały spółgłoski dentalne takie jak /t/, /d/, /Þ/ czy /n/. Na obręczy z Forsa pojawia się pasujące do tego schematu imię Anundr– zapisane jako anunr, czyli z r w miejsce starszego R; po spółgłoskach nie będących dentalnymi i samogłoskach /R/ nadal występuje. Na wspomnianym wcześniej kamieniu z Rök tego przejścia po spółgłoskach dentalnych jeszcze nie ma.  Na obręczy z Forsa mamy też uarR (trzecia osoba czasu teraźniejszego czasownika bronić) gdzie wyraźnie widzimy, że nie zaszła jeszcze asymilacja, bo znana nam staroszwedzka forma to vær, wymawiana /vær:/. Ponieważ nie wszyscy znają zapis fonetyczny więc pozwolę sobie wyjaśnić, że to końcowe r wymawiamy w tym staroszwedzkim wyrazie długo, jakbyśmy mieli tam faktycznie dwa r, co jest ewidentnym dowodem na to, że kiedyś te dwa r tam były.  Późna pranordyjska forma to zapewne  *wariR – a to i było tam pewnie jeszcze we wczesnym okresie wikińskim. Krótkogałązkowe inskrypcje runiczne najczęściej mają jeszcze takie i, na przykład sitR na kamieniu z Rök występuje w formie sitiR. Czyli opierając się na stopniu rozwoju języka wygląda na to, że inskrypcja z Forsa jest młodsza niż kamień z Rök, ale nie może być też bardzo od niego odległa, bo asymilacja występujących obok siebie dwóch różnych dźwięków r musiała przebiegać dość szybko.  

Dodatkowa trudność polega tu na tym, że nasza inskrypcja na obręczy pochodzi z północy kraju, gdzie po pierwsze zmiany językowe dokonywały się wolnej (na podstawie zachowanych inskrypcji widzimy wyraźnie, że do zmian dochodziło najszybciej na południu tzn. w Danii czy w Skåne), a gdzie po drugie dysponujemy o wiele mniejszym materiałem porównawczym, bo kamienie runiczne zaczęto tam stawiać dopiero w XI wieku. Ale analizując te XI-wieczne inskrypcje zauważymy, że w tym okresie /R/ co prawda dalej występuje po samogłosce, ale po spółgłosce mamy już zawsze /r/, nawet jeżeli nie jest to spółgłoska dentalna, np. utrikr albo unulfr. Ponieważ kamienie, na których to przekształcenie widzimy, ozdobione są ornamentami, to ich datowanie na pierwszą połowę XI wieku jest dość mocno pewne. Obręcz z Forsa wydaje się więc prezentować trochę wcześniejszy etap rozwoju języka niż ten, ale starszy niż kamień z Rök, więc jeżeli również przychylicie się do takiego datowania to właśnie poznaliście najstarszy zachowany szwedzki dokument prawniczy zawarty w zwięzłej runicznej inskrypcji powstałej w X wieku.


Polecam też zdjęcia obręczy ze strony Riksantikvarieämbetet, znajdziecie je tutaj
Ponieważ link może za jakiś czas nie działać możecie też wpisać "Forsaringen" w wyszukiwarkę na stronie Riksantikvarieämbetet, a zostaniecie przekierowani do zdjęć obręczy. 

 Źródła: 








Opis transakcji handlowej czy może magiczna formuła? Runiczny kijek z Hedeby

$
0
0


Samego Hedeby – albo Haithabu – chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Owszem, może i leży obecnie na terenie Niemiec, w Szlezwiku – Holsztynie, ale we wczesnym średniowieczu była to, obok Ribe, ważna duńska osada. Wśród licznych, zachowanych i odnalezionych w Hedeby przedmiotów znalazł się też dość niepozorny, datowany na IX/X wiek kijek długości 16 cm znany jako DK Sl 9 albo Hedeby I (numer 5 na zdjęciu):

Zdjęcie własne. Muzeum wikingów Haithabu

Jak już może rozpoznajecie na powyższym zdjęciu muzeum prezentuje nam dwa warianty interpretacji tej inskrypcji wykonanej przy pomocy krótkogałązkowych run. I o ile w takich wypadkach rozbieżności dotyczą najczęściej pojedynczych albo sekwencji słów, to tu ma się niemal wrażenie, że badacze analizowali dwa zupełnie inne teksty.

Laur, Wolfgang, Runendenkmäler in Schleswig - Holstein und in Nordschleswig, Schleswig 2006, s.40

Część inskrypcji jest jak widać nieczytelna, transkrypcja wygląda następująco:

raþi : utlfR : utufR : sati : auriki : itarku : in : aurik : salti : utlfi : utur
auþikR : biąn : fur : uk : þat : fu : suiarþ : ?lt : ul???li : kafiþu : at : ualR : ąkiu : likR : ... : nu : suiarþ : ilt

co pozwolę sobie za Kabellem przetłumaczyć jako:

Niech Ulfr przezwycięży ranę! Ulfr wymierzył Auðrikowi ranę w tarczę; ale Auðrikr zadał  mu za to ranę wzdłuż ciała; Nieznośny [rzeczownik, ten nieznośny] spowodował zgodnie ze swoją naturą ranę z powodu tego cięcia przez nieszczęsny miecz. Niech jednak kijek wyciągnie go z opresji … teraz zły miecz. 

Czyli kijek miałby tym samym być amuletem, który ma ratować życie mimo zdania ciężkiej rany. Brakujący fragment inskrypcji to jedno, ale mamy tu do czynienia ze zapisem runicznym, który zakłada,  że różne, ale podobnie brzmiące dźwięki  zapisywano za pomocą tylko jednego znaku, co prowadzi do różnych możliwości odczytu tych samych run. Dlatego też mamy drugą interpretację tekstu:Liestøl i Moltke zamiast Ulfra widzą w inskrypcji imię Oddulfr; zamiast zadawania rany mamy sprzedaż, a itarkuto i torgu– czyli na rynku. Całość może wyglądać następująco: 

Oddulfr przeczytał (to)! Oddulfr sprzedał (dał) Eyrikowi tarczę (?) a Eyrikr sprzedał (dał) Oddulfowi futro z wydry (?) 

Obie interpretacje są jednak mocno niepewne; na duńskiej stronie Nationalmuseet (patrz Danske Runeindskrifter w źródłach) jest też informacja o nowszej interpretacji Liestøla i Moltke, według której miałby to być nið, ale, niestety, nie znalazłam więcej informacji na ten temat. Na domysłach prawdopodobnie się skończy – brak fragmentu inskrypcji raczej uniemożliwia powstanie pewnej interpretacji i nigdy nie będziemy mieli pewności, czy to poetycko sformułowane magiczne zaklęcie, przyziemna notatka dokumentująca transakcję handlową w osadzie, a może jednak coś zupełnie innego.  

źródła:
Danske Runeindskrifter
Laur, Wolfgang, Runendenkmäler in Schleswig - Holstein und in Nordschleswig, Schleswig 2006

Helge - miniaturowy lew ze średniowiecznej Uppåkry

$
0
0


     Uppåkra to położona niedaleko Lund miejscowość w szwedzkiej Skanii, będąca od 1934 roku źródłem badań archeologów. Na tym obszarze – a mówmy tu nawet o jakiś 50 – 60 hektarach, z których do tej pory przebadano tylko część – znajdujemy ślady osadnictwa wskazujące, że Uppåkra odgrywała ważną rolę przez nie mniej niż 700 – 800 lat,  od przynajmniej III, do końca X wieku: punktem przełomowym może tu być założenie pobliskiego Lund koło roku 990. Ale ślady wskazujące na stałe zamieszkanie osady to jedno – Uppåkra to też miejsce, które do tej pory dostarczyło nam naprawdę dużą ilość znalezisk, wśród których nie brakuje drogocennych przedmiotów ze srebra czy złota o pochodzeniu nie tylko skandynawskim, czy też kości składanych tu w ofierze zwierząt i ludzi. Tak, dobrze widzicie: ofiarowanych. Bo oprócz typowych dla tego obszaru domów odkryto tu także budowlę, o której pewnie słyszeliście – budynek o charakterze kultowym o wymiarach około 13 na 6 i wysokości 8 metrów. Wszystko wskazuje na to, że Uppåkra była miejscem związanym nie tylko z władzą, ale też miejscem kultu. Do „pogańskiej świątyni” i informacji o lokalnym kulcie może kiedyś jeszcze wrócę, bo to ciekawy temat, ale teraz chciałam skupić się na jednym, dość niepozornym – przynajmniej jeżeli chodzi o wielkość – znalezisku: malutkiej, nawet nie czterocentymetrowej figurce przedstawiającej stworka dość oryginalnej urody, nazywanego Helge.


 
Z Helge zetknęłam się już kilka razy, ale nie miałam pojęcia, skąd wzięło się to imię. Tak było do czasu, aż nie trafiam na artykuł, który chciałabym Wam przybliżyć – dowiedziałam się z niego, że figurka została tak nazwana na cześć własnego nazwiska przez swojego znalazcę, Bertila Helgessona, który natrafił na Helge na polu, około 100 metrów na południe od współczesnego kościoła w Uppåkra, podczas wykopalisk w kwietniu 1998 roku. Helgesson jest również autorem artykułu, który chciałam Wam tutaj streścić, żebyście lepiej poznali naszego miniaturowego bohatera wykonanego ze srebra z dość dużą domieszką miedzi. 

źródło: Uppåkra arkeologiska center 

źródło:Helgesson, Bertil, HELGE - ett spår av en tidig kristen mission i Uppåkra?, s. 192




źródło:Helgesson, Bertil, HELGE - ett spår av en tidig kristen mission i Uppåkra?, s. 193

źródło: Helgesson, Bertil, HELGE - ett spår av en tidig kristen mission i Uppåkra?, s. 193

Jak już możecie rozpoznać na zdjęciach Helge jest wyobrażeniem czworonożnego zwierzęcia walczącego z dwoma wężami. Waży 72 gramy i ma wysokość zaledwie 38 oraz długość 44 milimetrów; szerokość to 31 milimetry między przednimi łapami i 22 milimetry w tylnej części figurki.
Wokół szyi, wzdłuż kręgosłupa i dookoła ogona Helge ozdabia złoty drut, który pod  szyją tworzy coś w rodzaju zakończeń noszonej na szyi obręczy albo spinki. Na grzebiecie, po obu stronach złotego drutu, widać ornamenty, które mają przypominać grzywę. Zakończony chwostem ogon znajduje się między tylnymi nogami Helge. Uszy są małe i okrągłe, podobnie jak oczy, których średnica wynosi 2,2 mm. W prawym ślepiu znajdziemy ślady wypełnienia czerwonym szkłem, w lewym oku brakuje wypełnienia.
Helge ma mocno zarysowane policzki, charakterystyczne są też usta z otwartymi kącikami. Zwierzątko ma niezbyt kształtny, perkaty nos w kształcie gruszki, przechodzący w coś w rodzaju rogu albo kosmyka lekko wygiętego do tyłu nad głową. 
Czteropalczaste, o widocznych kłykciach i pazurach, przednie łapy Helge przytrzymują głowy dwóch węży. Brakuje odłamanej, dolnej część lewej tylnej nogi. Pod wszystkimi kończynami znajdują się pozostałości nitów wskazujące na to, że Helge był przymocowany do jakiegoś większego przedmiotu.
Dodatkowo na ciele stworka znajdziemy mniej lub bardziej geometryczne wzory, w kilku miejscach wzmocnione złotym drutem – widać je na zdjęciach, więc podaruje sobie szczegółowy opis tego, gdzie mamy trójkąt, gdzie romb, a gdzie spiralę. Najciekawsze wydają się motywy na pośladkach – inny na lewym i na prawym. Niestety: akurat ta część figurki jest też najbardziej zniszczona, przez co interpretacja ornamentów jest w kilku miejscach utrudniona, ale przyjmuje się, że po lewej stronie mamy do czynienia z przestawieniem ptaka, za to na prawym pośladku widnieje smok.  

źródło:Helgesson, Bertil, HELGE - ett spår av en tidig kristen mission i Uppåkra?, s. 194

Anatomicznie Helge przypomina psa albo kota, w grę mógłby też wchodzić wilk, ale uniesione kąciki ust i małe, guzikowate uszy są charakterystyczne raczej dla przedstawień lwa, do tego dochodzi grzywa na grzbiecie, a raczej mający ją przypominać wzór. Ewentualnie mogłoby to być jakieś fantastyczne stworzenie z opowieści lub mitów, ale ciężko tu znaleźć stwora, który pasowałby to takiego opisu; lew wydaje się więc być najbardziej prawdopodobnym zwierzęciem. 
Jeżeli spojrzymy na zastosowane na pośladkach ornamenty, to dostrzeżemy elementy typowe dla tzw. stylu F – skandynawskiego odpowiednika typowego dla końca VIII i początku IX wieku kontynentalnego stylu, znanego m.in. z kielicha Tassilo:

źródło: Wikipedia

Po bokach figurka ma geometryczne wzory – romby i trójkąty. Nie dysponujemy zbyt wieloma przedmiotami ozdobionymi w taki sposób, ale podobny wzór spotkamy na ozdobionych techniką emalierską przedmiotach irlandzkiego pochodzenia, z których najbardziej znanym jest datowany na VIII wiek pastorał z Helgö. 

autor: Sören Hallgren, źródło: Stockholms läns museum

Zbliżony ornament znajdziemy też na innych ozdobach z emalią: z Uppåkry, Osebergu a także z grobu w Källby niedaleko Lund. Jeżeli jesteśmy przy łodzi z Osebergu, to warto zauważyć, że część zwierzęcych głów na dwóch saniach (czwartych i Gustafsona) przypominają wyglądem Helge. 
Inny element: czerwone, okrągłe wypełnienie oka kieruje nas w stronę Karolingów i na Wyspy Brytyjskie, gdzie takie techniki zdobnicze były popularne przede wszystkim w VIII i IX wieku. Z kolei złota obręcz na szyi Helge wykazuje pokrewieństwo z celtyckim torques – szczególnie jeżeli spojrzymy na pogrubienia, przypominające te typowe dla takiej obręczy. Znamy różne przestawienia torques, ale zawsze są one dominującym elementem – w końcu mówimy tutaj o nierzadko niezwykle drogocennych złotych obręczach, które odgrywały ważną rolę w celtyckim społeczeństwie – ale tak nie jest w przypadku naszej figurki, która jest ozdobiona złotym drutem nie tylko na szyi, ale też na grzbiecie.  Szukając pokrewieństwa z Helge natrafimy też na celtyckie monety – część z nich przedstawia ciężkie do zdefiniowania zwierzęta (czasem konie), węże albo wojowników z torques na szyi.
     Postać z figurki z Uppåkry można też przyrównać do zwierzęcych zapinek z okresu Vendel, zaliczanych przez Ørsnesa do typu O [Mogens Ørsnes, Form og stil i Sydskandinaviens yngre germanske jernalder, Nationalmuseet, 1966] – na przykład brosza z grobu nr.12 z Lousgård na Bornholmie przedstawia zwierzę walczące też z wężami, tyle że nie z dwoma, a z czterema.
Warto też przyjrzeć się datowanej na koniec VIII – początek IX wieku skrzynce z położonego w Dolnej Saksonii niemieckiego opactwa Gandersheim, wykonanej prawdopodobnie w południowej Anglii. Jednym z elementów tej bogato zdobionej skrzynki jest niewielkie, czworonożne zwierze, przypominające wyglądem Helge.
Skoro mówmy o średniowiecznej sztuce Anglii i Irlandii to nie możemy pominąć Księgi z Kells: powstałego koło roku 800, misternie zdobionego łacińskiego manuskryptu, zawierającego tekst Ewangelii. Ukazane tu zwierzęta przypominają sposób przedstawienia Helge – u nich też widzimy zakończone pazurami łapy i przypominające grzywę kosmyki.
źródło: Book of Kells

źródło: Book of Kells


Jeżeli przyjrzymy się przedstawieniu ewangelisty Marka – którego symbolem jest lew – to również dopatrzymy się takiej grzywy i kończyn. 

źródło: Book of Kells

 źródło: Book of Kells


Postać lwa znajdziemy też w innym manuskrypcie – VII-wiecznej Księdze z Durrow
     Jak już wspomniałam Helge musiał być przymocowany na jakimś większym przedmiocie. Bardzo prawdopodobna wydaje się tu być szkatułka/relikwiarz, gdzie za figurkę można by przykładowo chwytać, żeby otworzyć albo zamknąć wieczko. Analogii możemy szukać w dwóch słynnych szkatułkach: z Cammin – nazywanej po polsku relikwiarzem świętej Korduli– oraz z Bambergu: wieczka obu ozdobione są zwierzęcymi głowami. 
 Szkatułka z Cammin (relikwiarz św. Korduli), źródło: Wikipedia
Szkatułka z Bambergu. Źródło: Wikipedia

Ciekawy w tym kontekście jest też reprezentujący sztukę karolińską, datowany na rok 785, relikwiarz z niemieckiego Enger w Nadrenii Północnej-Westfalii [jeżeli chcecie poszukać o nim informacji na niemieckich stronach to lepiej pójdzie Wam z hasłem Bursenreliquiar]. Widzimy tu dwa lwy w pozycji i o wyglądzie przypominającym figurkę z Uppåkry. 
Relikwiarz z Enger. Źródło: Wikipedia

     Większość przedmiotów, o których mówiliśmy w odniesieniu do Helge jest datowana na drugą połowę VIII albo pierwszą IX wieku i tak też trzeba prawdopodobnie datować figurkę z Uppåkry, głównie ze względu na podobieństwa stylistyczne. Pochodzenie jest mniej pewne – Helge wykazuje najwięcej podobieństwa z powiązanymi z europejskimi dworami królewskimi albo książęcymi przedmiotami wykonanymi w stylu znanym jako ”anglo-kontynentalny” albo ”anglo-karoliński”. Takie artefakty mają często ornamenty w stylu F, powstałym w VIII wieku pod wpływem iryjsko-angielskiej misji na europejskim kontynencie. Możliwe, że Helge został wykonany w Anglii, Irlandii albo na obszarze wpływów frankijsko-karolińskich. Figurka mogła, oczywiście, powstać też w Uppåkrze, ale wydaje się to mniej prawdopodobne – stylistycznie różni się ona od typowo skandynawskich wyrobów, musiałaby więc zostać wykonana przez rzemieślnika obcego pochodzenia. Jednak gdyby w Uppåkrze przebywał taki złotnik, to wykonałby raczej więcej, niż tylko jedną figurkę, a wśród datowanych na VIII i IX wiek przedmiotów nie znaleziono niczego podobnego do Helge.  
     Figurka została odnaleziona przy pomocy wykrywacza metali i – niestety – nie dysponujemy żadnym archeologicznym kontekstem, który mógłby pomóc w ustaleniu jej pochodzenia, datowania, albo funkcji. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że Uppåkra musiała być jednym z ważniejszych miejsc w południowej Skandynawii, powinniśmy założyć, że Helge był przedmiotem, który możemy powiązać obecnymi tam osobami o wysokim statusie. Możemy tylko podejrzewać, że figurka została zdeponowana długo po tym, jak została wykonana i z dala od miejsca, w którym powstała. Najbardziej prawdopodobne jest chyba, że figurka należała kiedyś do inwentarza kościelnego, podobnie jak zbliżone do niej stylistycznie przedmioty jak na przykład Księga z Kells albo puchar Tassilo. Przynależność do tej grupy przedmiotów może też wzmocnić fakt, że Helge był prawdopodobnie umocowany na szkatułce/relikwiarzu, która mogła zostać wykonana i obracać się w królewskim otoczeniu na kontynencie, albo na wyspach Brytyjskich; nie bez znaczenia jest też wysokiej jakości wykonanie figurki.
Relikwiarze często powiązane były z dworami królewskimi; puchar Tassilo można też przypisać do bawarskiego księcia Tassilo III (około 741 – 796), który prawdopodobnie sprezentował go opactwu benedyktynów w Kremsmünster w związku z jego założeniem w 777 roku. Symboliki kryjącej się za przedstawieniem figurki powinniśmy więc raczej szukać w tradycji chrześcijańskiej. W połączeniu z wężami, które mogą być alegorią zła, figurka z Uppåkry może symbolizować walkę dobra ze złem.

     Dziś możemy tylko dyskutować o tym, jak Helge trafił do Uppåkry – czy był w formie, w jakiej znamy go dzisiaj, czy może był to cały przedmiot, którego elementem była kiedyś figurka. Niewykluczone, że mogła ona trafić do Uppåkry jako łup, zrabowany z jakiegoś klasztoru albo kościoła w Zachodniej Europie. Istnieje, oczywiście, też możliwość, że Helge trafił do Uppåkry razem z chrześcijańskimi misjonarzami.  Mógł to być też dar od króla albo księcia z Zachodniej Europy: w takim przypadku figurka mogła w ogóle nie być traktowana jako przedmiot reprezentujący chrześcijańską symbolikę, tylko raczej jako egzotyczna ozdoba wykonana z drogocennych metali ,nadająca prestiż i podkreślająca władzę i pozycję jego nowego, skandynawskiego właściciela. 


źródła:

Helgesson, Bertil, HELGE - ett spår av en tidig kristen mission i Uppåkra?, w: Fynden i centrum : keramik, glas och metall från Uppåkra (red. Birgitta Hårdh), Stockholm 1999
http://www.uppakra.lu.se/
http://uppakra.se/
Stockholms läns museum
Lindblad, Tomas, Härskarsätet Uppåkra, z: Allt om Vetenskap, nr 12 2008
Wikipedia
Pernbro, Marianne, Nu är Uppåkra-Musse snart hemma igen, z: Skånska Dagbladet, 10. 12. 2016  

The Book of Kells 


Urðarmáni

$
0
0


     Zainteresowało mnie ostatnio określenie urðarmáni– księżyc Urd. Urðr to, obok Verðandi i Skuld, jedna z norn, bogiń przeznaczenia. Według szwedzkojęzycznej Wikipedii księżyc Urd to półksiężyc, który zapowiadał jakieś nieszczęście, w średniowieczu miało to być ostrzeżenie przed zarazą. Zaciekawiona więc tym, jak niby taki księżyc miałby wyglądać – bo przecież przybywa i ubywa go co miesiąc, regularne zjawisko nie mogłoby raczej siać paniki i być traktowane jako zły omen – wrzuciłam hasło do wyszukiwarki. 

                             L. B. Hansen. Norny przędące wrzeciono losu u stóp Yggdrasila. Źródło: Pinterest


I tak natrafiłam na islandzką stronę Wikipedii, tłumaczącą urðarmánijako… piorun kulisty. No ale – powiecie – co ma piorun do księżyca? Piorun kulisty – rzadkie zjawisko meteorologiczne – wygląda jak świecąca (pół)kula, więc na upartego moglibyśmy przyrównać go do ziemskiego satelity, ale na tym podobieństwa się kończą, więc czy faktycznie mówimy o księżycu? 

Piorun kulisty wytworzony w laboratorium Akademii Sił Powietrznych USA w Kolorado. Źródło: Gazeta Wyborcza

Wątpliwości rozwiewa „tekst źródłowy”: dysponujemy bowiem średniowiecznym, islandzkim opisem księżyca Urd, które pozwoli stwierdzić, o jakim zjawisku mówimy. No dobrze, może autentyczność przedstawionych zdarzeń podważa troszkę fakt pojawiania się w tekście nieumarłych i innych dziwnych zjawisk, ale nie czepiajmy się szczegółów: przed Wami Eyrbyggja saga– XIII-wieczna saga, opowiadająca o osadnikach na znajdującym się na zachodzie Islandii półwyspie Snæfellsnes.


Półwysep Snæfellsnes. Źródło: Wikipedia
 
Akcja rozgrywa się pod koniec IX wieku, a obok historycznych wydarzeń znajdziemy tu też opisy „nadprzyrodzonych” zjawisk, przedchrześcijańskich wierzeń i przesądów. Ponieważ nie dysponuję polskim przekładem Sagi o mieszkańcach Eyri, więc przybliżę Wam fragment 52 i 53 rozdziału we własnych słowach, z zachowaniem stylu typowego dla sag:  

Tego wieczoru, kiedy żałobnicy wrócili do domu, kiedy mężczyźni siedzieli nad ogniskami w gospodarstwie Fróðá, zobaczyli na ścianie obraz półksiężyca. Mogli zobaczyć go wszyscy, który byli w domu. Poruszał się wstecz dookoła chaty, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Trwało to, dopóki ludzie siedzieli nad ogniem. Þórrodr spytał Þóri Drewnianego Nogę, co to może znaczyć. Þóri odpowiedział, że to urðarmáni – „po tym nadejdzie śmierć” powiedział. To działo się potem przez cały tydzień – każdego wieczora pojawiał się księżyc Urd
Niedługo potem przytrafiło się, że pasterz przyszedł do chaty i był bardzo małomówny. Mówił niewiele, a to, co powiedział, było nieuprzejme. Ludziom wydawało się niemal, jakby był obłąkany, bo trzymał się na uboczu i mówił sam do siebie i tak trwało to jakiś czas. Pewnego wieczoru, zimą, pasterz przyszedł do domu i od razu poszedł położyć się do łóżka. Rano, kiedy ludzie przyszli do niego, był martwy i pochowano go przy kościele. Niedługo potem pojawiły się uciążliwe duchy. Pewnej nocy Þóri Drewniana Noga wyszedł za potrzebą kawałek przed drzwi, a kiedy miał wejść z powrotem do chaty zobaczył pasterza stojącego przed drzwiami. Þóri chciał wejść, ale pasterz nie chciał go wpuścić. Wtedy Þóri spróbował mu umknąć, ale pasterz ruszył za nim, złapał go i rzucił na drzwi. Þóri od tego zachorował, ale jednak dotarł do swojego łóżka. Był wtedy czarny w wielu miejscach na ciele. Od tego zachorował i umarł, i jego też pogrzebano przy kościele. Potem widziano ich dwóch, pasterza i Þóriego, ciągle razem, i z tego powodu wszyscy byli przepełnieni strachem, co było naturalne. 

Ewidentnie piorun, prawda? I nawet obrażenia Þóriego Drewnianej Nogi można by podciągnąć pod oparzenia, jeżeli chcielibyśmy jego śmierć interpretować jako następstwo uderzenia pioruna. To rzadkie zjawisko – bo kto z Was widział piorun kulisty? – musiało budzić lęk wśród nierozumiejących go ludzi, nie ma się więc co dziwić, że księżyc Urd traktowano jak zły omen, a patrząc na zdjęcie wytworzonej w warunkach laboratoryjnych święcącej kuli wcale się nie dziwię, że średniowieczni Islandczycy nazywali go księżycem; najbardziej im go pewnie przypominał. 


źródła:


Wikipedia

Article 0

$
0
0
Skandynawski blog Vigdis, po ponad 8 latach i ponad 66 tysiącach wyświetleń, postanowił się przeprowadzić pod nowy, wordpressowy adres. Pomyślałam że szkoda, żeby te wszystkie runiczne i inne ciekawostki, o których piszę na Facebooku, przepadły w otchłani Internetu, dlatego trafiły na nową stronę. 
Przeprowadzki nie doczekało jeszcze kilka postów ze starego blogu, które uzupełnię w najbliższym czasie, ale większość jest już dostępna pod nowym adresem, pod który od teraz Was zapraszam:


Viewing all 55 articles
Browse latest View live